Wstałam dzisiaj dość wcześnie I nie potrafię tego wytłumaczyć. Ja i wczesne pory. Większość by się śmiała, ale mi nie było wcale do śmiechu. Cała drogę z pokoju mojego do kuchni, przebyłam z ogromną zgrozą. Prawdopodobnie było to spowodowane przeraźliwym śmiechem mieszanym z płaczem. Tak to na pewno to. Powoli weszłam do kuchni i mnie zatkało. Przy stole siedział Slendi i trzymał w ręce jakąś kartkę. W drugiej miał butelkę wina. Takie tanie z biedronki. To znaczy, że ma kryzys. Znów wybuchnął śmiechem, ale zaraz potem zaczął łkać. Ten stan mnie normalnie przerażał. Co mu się stało? Gdy Podeszłam zauważył mnie i się do mnie odwrócił.
-Zobacz Jane! - zawołał radośnie. - Ktoś was zabiera, jakże wspaniała informacja. - Ale potem znów zmarkotniał. - Gorzej, że to przez tą jędzę.
-Czy wszystko ok? - zapytałam, oddalając się lekko.
- Ależ co miałoby być nie tak?! Przecież to tylko ona się wpierdala do mojego życia.
I znów histeryczny śmiech. Wycofałam się z kuchni i nie spuszczając wujka z oczy, weszłam po schodach i zatrzymałam się przy pokoju Jeff'a. Plecami do drzwi otworzyłam je i wpadłam do środka szybko zamykając. Co to do jasnej cholery było?! Podeszłam do Jeff'a. Spał. Jakim cudem. Przecież krzyki wujka rozchodziły się po całym domu. Zaczęłam go szturchać i po chwili się obudził. Spojrzał na mnie nie przytomnie i zapytał o co chodzi. Nie umiałam się za bardzo wysłowić, wiec postanowiłam mu to po prostu pokazać. Wryło go tak samo jak mnie. Znów spróbowaliśmy komunikacji i tym razem lepiej poszło. Znaczy na początku. Zainteresował się nami, nie powjem. Ale zaraz Wcisnął nam łopatę i kazał odgarniać śnieg. Spadł śnieg? Szybki Look na okno. Śniegu nie ma. Chyba. Zaczęłam mu prawić sądownicze argumenty i wtedy zaczęła się jadka. Wujek pierdzielił o jakiś alimentacyjnego od Lucka, że to koniec, mamy się spakować i wynosić. Potem wyszedł z pokoju. Na stole nadal leżała ta kartka. Lekko roztrzęsiona altem Slendiego Podeszłam z Jeff'em do stołu i odczytałem list. Według tego to koniec. Mamy dwa dni, aby się stąd wynieść. Co?! Ale dlaczego? Jak to? To tylkp glupi prima aprilis, prawda? Miałam wrażenie ze zaraz wybuchnę. Albo płaczem albo złością, czy nie wiadomo czym. Dlatego wróciłam do swojego pokoju. Po chwili zaczęłam na chama wrzucać moje rzeczy do pudeł. Wiec tak to ma się skończyć? Nagle ktoś wszedł do pokoju. To była Sally. Wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Co się dzieje? - spytała.
Zapewne Bała się krzyków i nie zeszła na dół. Ja tam byłam, ale również nie wiem co się dzieje. To wszystko jest porąbane.
-Nie wiem. - pokręciłam głową. - Na prawdę nie wiem.
-Co robisz?
-Pakuje się.
-Wyjeżdżasz?
-Prawdopodobnie. Jak my wszyscy.
- Ja nie chce stąd wyjeżdżać. - powiedziała uczepiając się mocniej klamki od drzwi.
-Nic na to nie poradzimy. Może się wszystko ułoży i wróci do normy. - próbowałam ja pocieszyć.
Skinęła głową I odeszła. Ja tez jie chce wyjeżdżać. Dobrze mi tutaj. Zdążyłam się zadomowić. Patrzyłam tępo w pudła przede mną, kiedy znów ktoś wszedł do pokoju.
-Mogę? - spytał Jeff.
Wyrwane z zamyśleń coś mu odpowiedziałam. Zaczął się mnie pytać co zrobię. Ale ja nie wiedziałam. Ostatnio nic nie wiem. Rozmowa się nie kleiła nam, wiec Jeff poszedł sobie do swojego pokoju się położyć. Postanowiłam zrobić to samo. Nic nie możemy na razie zrobić.
Wynieśli wszystko. Nic po nas w tym domu nie zostanie. Zajechał po nas czarny samochód. Przez cały dzień przechodziła przez moją głowę jedna bardzo kreatywna myśl. Kurwa to koniec. Wujek zawołał nas na dół. Żadnych pożegnań. Wmaszerowaliśmy do samochodu. Slendi coś do nas mówił jeszcze, ale ja go nie słuchałam. Byłam na niego trochę zła. Myślałam że się zmienił. Że bd walczyć. Myślałam że przez tyle czasu jednak coś będzie chciał zrobić. Ale nie. Wydawał się taki sam jakim go poznaliśmy. Samochód odjechał. Koniec. Dojechaliśmy do dużej posiadłości. Nie spodziewałam się. Zazwyczaj wysyłają nas do miejsc, które od melin dużo się nie różnią. To była bardzo mila odmiana. Wyskoczyliśmy z samochodu I pierwsze co nas przywitało to całe stado służących. Miałam wrażenie, że Jeff zaczął się ślinić. Zaczyna się. Boże, widzisz, a nie grzmisz.
niedziela, 5 kwietnia 2015
sobota, 4 kwietnia 2015
To jednak nie koniec! To dopiero początek!
Pamiętnik Jeff'a~01.04.15r.
Zabrali wszystkie nasze rzeczy. To jednak był koniec.
Przed domem czekał na nas czarny samochód. Gapiłem się na niego przez okno.
To pewnie wina tego starego pryka...pewnie nas sprzedał biskupowi i teraz odwala jakieś scenki...
Najgorsze, że on woli chłopców...
Otrząsnąłem się z tej strasznej myśli i pomyślałem, że wujek nie mógłby być tak okrutny, prawda? PRAWDA?!
-Bacho...znaczy dzieci, złazić na dół!- zawołał Slendi.
Po plecach przeszły mnie dreszcze. Co teraz z nami będzie?
Wszyscy zeszliśmy na dół. Slendi wskazywał nam ręką wejście do samochodu.
Przełknąłem ślinę i wsiadłem pierwszy, za mną Jane, a na końcu Sally.
-Dzieci, pamiętajcie o swoim starym, biednym wujaszku, dobrze?- powiedział schylający się do okna.
Gdybyście widzieli mój wyraz twarzy...Co kurwa? Teraz taki kochający opiekun, a tak to miał nas w dupie!
Po chwili, gdy Slendi ukradkiem spojrzał na kierowcę zorientowałem się, że to jest na pokaz.
To jednak czwana bestia jest, no!
Gdy odjeżdżaliśmy usłyszałem tylko krzyk i płacz szczęścia...tia...
***
Po krótkim czasie byliśmy już na miejscu. Spojrzałem na dom iii....nie wierzę! NAJPRAWDZIWSZA WILLA! Czekałem na ten dzień całe życie!
Wysiedliśmy z samochodu, zabraliśmy bagaże no i ja wraz z Jane popędziliśmy w stronę naszej nowej chatjencji. Otworzyłem drzwi iiii.... KURWA NIE MOŻE BYĆ LEPIEJ!
Ładne służące! To jest raj! Żegnaj stary grzybie, witaj nowiuśki raju!
-Serdecznie Witamy~!- powiedziały chórem służące.
Widać było, że Jane zbytnio się to nie podobało...
No, ale, teraz mam gdzieś opinię Jane. Może ją wymienię...
"Znów się zepsułeś i wiem co zrobię, wymienię cięęę na lepszy model.." ♪♫♪
Nagle naszła mnie jedna, ważna myśl.
Kto teraz będzie naszym opiekunem?
***
Kochani! Mam do Was prośbę. Powiedzcie mi czy Jane i Jeff mają być razem...
Albo bd razem, albo Jeff znajdzie sb jakąś flądrę XDDDD
Więc proszę o szczere opinię, serio XD
Dobra, to na tyle~!
~Miyoshi
Zabrali wszystkie nasze rzeczy. To jednak był koniec.
Przed domem czekał na nas czarny samochód. Gapiłem się na niego przez okno.
To pewnie wina tego starego pryka...pewnie nas sprzedał biskupowi i teraz odwala jakieś scenki...
Najgorsze, że on woli chłopców...
Otrząsnąłem się z tej strasznej myśli i pomyślałem, że wujek nie mógłby być tak okrutny, prawda? PRAWDA?!
-Bacho...znaczy dzieci, złazić na dół!- zawołał Slendi.
Po plecach przeszły mnie dreszcze. Co teraz z nami będzie?
Wszyscy zeszliśmy na dół. Slendi wskazywał nam ręką wejście do samochodu.
Przełknąłem ślinę i wsiadłem pierwszy, za mną Jane, a na końcu Sally.
-Dzieci, pamiętajcie o swoim starym, biednym wujaszku, dobrze?- powiedział schylający się do okna.
Gdybyście widzieli mój wyraz twarzy...Co kurwa? Teraz taki kochający opiekun, a tak to miał nas w dupie!
Po chwili, gdy Slendi ukradkiem spojrzał na kierowcę zorientowałem się, że to jest na pokaz.
To jednak czwana bestia jest, no!
Gdy odjeżdżaliśmy usłyszałem tylko krzyk i płacz szczęścia...tia...
***
Po krótkim czasie byliśmy już na miejscu. Spojrzałem na dom iii....nie wierzę! NAJPRAWDZIWSZA WILLA! Czekałem na ten dzień całe życie!
Wysiedliśmy z samochodu, zabraliśmy bagaże no i ja wraz z Jane popędziliśmy w stronę naszej nowej chatjencji. Otworzyłem drzwi iiii.... KURWA NIE MOŻE BYĆ LEPIEJ!
Ładne służące! To jest raj! Żegnaj stary grzybie, witaj nowiuśki raju!
-Serdecznie Witamy~!- powiedziały chórem służące.
Widać było, że Jane zbytnio się to nie podobało...
No, ale, teraz mam gdzieś opinię Jane. Może ją wymienię...
"Znów się zepsułeś i wiem co zrobię, wymienię cięęę na lepszy model.." ♪♫♪
Nagle naszła mnie jedna, ważna myśl.
Kto teraz będzie naszym opiekunem?
***
Kochani! Mam do Was prośbę. Powiedzcie mi czy Jane i Jeff mają być razem...
Albo bd razem, albo Jeff znajdzie sb jakąś flądrę XDDDD
Więc proszę o szczere opinię, serio XD
Dobra, to na tyle~!
~Miyoshi
środa, 1 kwietnia 2015
Zamknięcie Bloga?
Ok...mamy Wielkanoc XDDDD
*
*
*
Na początku chcę Was o czymś poinformować...czyli...
nasz "powrót" nie będzie taki, jaki chciałyśmy.
Jeśli zdecydujemy się wrócić na stałe, to na pewno potrea to bardzo, bardzo długo.
Pozostaje decyzja czy wrócimy do bloga...
Dlaczego nasz powrót miałby trwać długo? Już wyjaśnia...
*Dawno nie pisałyśmy pamiętników, więc nie mamy już w tym tak dużej wprawy;
*Nasze pomysły są chaotyczne;
*Zostałyśmy tylko ja i Neko (Jeff i Jane);
*Jesteśmy teraz aktualnie zajęte pisaniem wspólnej powieści;
Oto są powody :c
Naprawdę nie chcemy opuszczać tego bloga, ale nie wiemy czy zostawienie go tak samemu sobie będzie dobre.
Nie wiemy czy wrócić, czy to nie ma sensu, bo szczerze nasz zapał do tego bloga wygasł już jakiś czas temu...
A prowadzenie tego bloga na siłę i wrzucanie krótkich, kilku zdaniowych pamiętników nie byłoby zbyt interesujące...
Chcemy się przed tym obronić! Nie wiemy czy ktoś jeszcze chciałby czytać nasze wypociny...
Przepraszamy, ale...nasza chęć gdzieś zginęła po drodze i są tego brutalne skutki...
Niestety wszystko się kiedyś kończy i jest mi z tego powodu bardzo przykro :c
Ale nasz blog się nie kończy, przynajmniej na razie.
Prosimy Was o udzielenie opinii na ten temat.
Z góry dziękujemy <3
*
*
*
Na początku chcę Was o czymś poinformować...czyli...
nasz "powrót" nie będzie taki, jaki chciałyśmy.
Jeśli zdecydujemy się wrócić na stałe, to na pewno potrea to bardzo, bardzo długo.
Pozostaje decyzja czy wrócimy do bloga...
Dlaczego nasz powrót miałby trwać długo? Już wyjaśnia...
*Dawno nie pisałyśmy pamiętników, więc nie mamy już w tym tak dużej wprawy;
*Nasze pomysły są chaotyczne;
*Zostałyśmy tylko ja i Neko (Jeff i Jane);
*Jesteśmy teraz aktualnie zajęte pisaniem wspólnej powieści;
Oto są powody :c
Naprawdę nie chcemy opuszczać tego bloga, ale nie wiemy czy zostawienie go tak samemu sobie będzie dobre.
Nie wiemy czy wrócić, czy to nie ma sensu, bo szczerze nasz zapał do tego bloga wygasł już jakiś czas temu...
A prowadzenie tego bloga na siłę i wrzucanie krótkich, kilku zdaniowych pamiętników nie byłoby zbyt interesujące...
Chcemy się przed tym obronić! Nie wiemy czy ktoś jeszcze chciałby czytać nasze wypociny...
Przepraszamy, ale...nasza chęć gdzieś zginęła po drodze i są tego brutalne skutki...
Niestety wszystko się kiedyś kończy i jest mi z tego powodu bardzo przykro :c
Ale nasz blog się nie kończy, przynajmniej na razie.
Prosimy Was o udzielenie opinii na ten temat.
Z góry dziękujemy <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)