Codzień rano wstawałem z uśmiechem na twarzy (taki żarcik, he he). Tu było wydupiście, zarąbiście i w ogóle w szczególe. Te piękne meble! Te wspaniałe wykładziny! Te wysokiej jakości żarcie! Mogę tu zostać na zawsze! A Slendi? Kij ze Slendim! Pewnie zlizuje teraz mrówki z drzew! Kij mu w dupę! Tutaj jest dobrze i nie mam zamiaru się stąd ruszać. Szczęśliwy skakałem po domu.
Ahhh...czy wy też to słyszycie? Nic nie słyszycie? No właśnie! Komoletna wolność od tego starego zgreda! Możecie stwierdzić, że się sprzedałem, ale mam to głęboko w d...nosie. Sprężystym krokiem wbiegłem do pokoju Jane i usiadłem na parapecie. Miała stąd świetny widok na ogród, a to podobno uspokaja. Przyda jej się. Nawet bardzo. Podśpiewywałem sobie pod nosem.
sobota, 13 czerwca 2015
Pamiętnik Jeff The Killer~ 07.04.15r.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz