wtorek, 9 grudnia 2014

Pamiętnik Jane The Killer 10.09.2014r. (II część)

Waliłam w tą ścianę jak głupia oczekując chyba jakiegoś cudu. No i się stało, ale nie wiem czy można nazwać to cudem. Bóg czy cokolwiek innego zesłało mi wariata, który zwiał z pokoju bez klamek tym razem z pomocą cudu. No, więc wracając, że waliłam w tą ścianę nagle usłyszałam za sobą jak ktoś wymawia moje imię i nazwisko, tak to prawdziwe nazwisko. Odwróciłam się szybko i przycisnęła do ściany, aby atak od tyłu nie był możliwy. Zobaczyłam przed sobą może trochę starszego chłopaka od siebie. W ręku trzymał jakiś notatnik. Jego twarz była ściągnięta i ponura. Oczy jakby wyprane z uczuć, po prostu puste. Trochę się wystraszyłam, ale musiałam zachować zdrowy rozsądek. Tak, więc jak kultura wymaga spytałam się kim jest.
-Można by rzec, że śmierć.
Zatkało mnie. Pierwszy raz w życiu mnie zatkało! Ten wariat próbuje mi wmówić, że jest śmiercią. A śnieg jest różowy, bo sikają na niego morsy, a ja żądzę


Nibylandią w zamku z herbatników i galaretki. A tak w ogóle przypomnijmy sobie jedną rzecz. Jeff zamknął mnie tutaj, aby ochronić i tym sposobem zamknął mnie w jednym pomieszczeniu bez wyjścia z sprytnym inaczej. Pomijając ten fakt próbowałam go trochę zmyć, przygasić. Może się odpierdoli... -.- Ale nie. On tylko wzdychał, a potem mi powiedział, że Jeff umrze za bardzo długo ale tragicznie. Aha, to bardzo przydatne, naprawdę, nie no serio... No dobra nie oszukujmy się. Właśnie szukałam jakiegoś kamienia żeby go ogłuszyć, ale jak na złość diabeł ogonem przykrył. Wtedy wyciągnął do mnie rękę i powiedział, że coś mi pokaże. Zastanawiałam się przez jakiś czas co zrobić. W sumie to nudno było w tej jaskini, a tamten nie wydawał się zbytnio groźny. Zgodziłam i się i w momencie gdy nasze palce się styknęły, znaleźliśmy się w innym miejacu, a w zasadzie w wielu. Facet w tej chwili pokazywał mi urywki mojej przeszłości, a zatrzymał się na jednym, które pamięci zapadło mi najbardziej. Byłam jeszcze mała. Miał jakieś 4 lata. Poszłam z mamą do lasu. Nie wiem czemu wtedy byłam tak bardzo szczęśliwa. Kierowały mną dziecinne fantazje i opowieści mamy o tajemniczych leśnych istotach. Jednak najbardziej wzruszyłam się na widok mamy. Tak dawno jej nie widziałam. Chciałam podejść coś powiedzieć, ale nie mogłam. Tamtan facet rządził zasadami. To co zobaczyłam upewniło mnie, że nie jest on zwykłym człowikiem, ale nadal nie wiem czy na pewno śmiercią.

3 komentarze:

  1. Jane, cienka jesteś. *składa ręce na piersi* Ja jestem najwyższą cesarzową kucyponków, smerfów i muminków. Mój pałac jest zbudowany z petitków lubisiów i gerberków.
    A fiordy to mi z ręki jedzą.

    OdpowiedzUsuń
  2. A kiedy podasz mi szczegóły co do maila? Niestety nie jestem cierpliwa, ale zrozumiem jeśli będzie to jeszcze trwać.
    Trwać
    ...
    Trwać
    ...

    OdpowiedzUsuń