wtorek, 1 września 2015

Pamiętnik Jeff The Killer~ 10.04.15r.

Zszedłem na dół i jakby nigdy nic usiadłem na schodach. Bacznie obserwowałem wujka. On nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji. Właśnie rozglądał się po salonie i kiwał głową. Pewnie wyceniał już wszystkie stojące tam przedmioty. Zatarł ręce. Palce go świerzbiły.
-Pohamuj swoje wielkie żądze związane z sprzedaniem tego wszystkiego na pchlim targu i usiądź.- mruknąłem pod nosem.
-Nie, nie. To coś innego, dzieciaku. Mam właśnie sprawę do waszego nowego opiekuna.- powiedział z lekkim szaleństwem w głosie.
-Jesteś pewien, że przyjmujesz leki, które przepisał ci twój lekarz?- zapytałem z obawą.
-Jakie leki? My nie potrzebujemy leków!- chyba skierował tę wypowiedź do kogoś innego.
Wykrzywiłem się. Chyba wujaszkowi zaczęło powoli odbijać.
-Wiesz co? Chodź, pokażę ci pewne sympatyczne miejsce, gdzie znajdują się przemili panowie w ślicznych, białych kitlach i gdzie są magiczne pokoje z drzwiami, w których nie ma klamek.- mówiąc to zacząłem się do niego powoli zbliżać.
-Pfff...co za idioci. Niech najpierw naprawią drzwi, zanim lokal komuś wynajmą.- parsknął.
-Taaak...idioci...- przytakiwałem mu powoli podchodząc.
-Czekaj, czekaj...- zwrócił się w moją stronę.
Skamieniałem. Gdzieś z tyłu głowy miałem taką głupią myśl, że jeśli się nie ruszę to mnie nie zauważy. Jego biała i okrągła głowa, przypominająca do bólu tanią piłkę ping-pong'ową, była zwrócona w moją stronę.
-Czy ty masz mnie za idiotę?- podniósł głos.
-No wiesz...- zacząłem próbując się nie ruszać.
Nagle przerwał nam głośny huk. Tak jakby ktoś rozwalił ścianę. Ktoś, czyli Maddy. Slendi przybrał pozę jelenia na drodze, który został oślepiony samochodowymi reflektorami.
-Więc znów się widzimy.- zaczęła brunetka idąc w naszym kierunku.
Wujek otrząsnął się.
-Ech...tak, tak.- mruknął od niechcenia.
-Przyszedłeś spłacić dług czy okraść mnie ponownie?- odezwała się ostro.
-Okraść cię?! Chyba śnisz! Nigdy ciebie nie okradłem!- bronił się.
-Okradłeś!
-Nieee!- powiedział machając paluchem i przybierając pozę nadętej gimbusiary.
-Nie dyskutuj!- warknęła tonem wkurzonej matki.
-Tracisz nerwy, złotko?- odgryzł się.
-Jedyną osobą, która tu coś traci, jesteś ty!- wytknęła mu.
-Tak? A niby co?- zaśmiał się.
-Życie!- krzyknęła rzucając się na wujka.
Zaczęli się dziko tarzać po podłodze. Wyglądali trochę jak dwa dzikie rosomaki ze wścieklizną podczas kopulacji. Rozwalali meble, zrywali tapety, robili dziury w ścianach! Ciągnęła się za nimi chmara kurzu pomieszana z resztkami fikusa stojącego w doniczce obok telewizora. Odskakiwałem za każdym razem, gdy zbliżali się w moją stronę. Obrzucali się bardzo wykwintnymi obelgami.
-Emm...przepraszam, że wam przeszkadzam, ale ten dom wkrótce nie będzie przypominał domu.- próbowałem ich przekrzyczeć.
Nagle zatrzymali się, jakby w końcu zdali sobie z tego sprawę.
-MÓJ DOM!- wydarła się panicznie Maddy przyglądając się temu wszystkiemu.
-Chyba masz mały problem...- zakpił.
-Nie, to TY masz mały problem. Będziesz musiał za to zapłacić!- wydarła się prosto w tą lśniącą, łysą głowę. W tamtej chwili błyszczała niczym magiczna kula na seansie u wróżki Marleny.
-Ja?!- zapytał kompletnie zbity z tropu.
-Ty!- warknęła.
Nastała cisza. Kobieta nerwowo przechadzała się w te i we wte.
-To co zrobimy?- przerwałem nagle.
-Tu nie da się normalnie żyć.- odparła roztrzęsiona.
-Pomieszkasz trochę w lesie. Nic ci się nie stanie. Prawdziwy survival, kobieto.- wtrącił się Slendi.
-O mój...będziemy żreć robale?- zapytałem lekko przerażony wizją moich posiłków.
-Wymiękasz?- zapytał zgryźliwie.
-Przymknij się. Sam byś nawet muchy nie potrafił dotknąć, a co dopiero zjeść.- warknęła brunetka.
Zachichotałem. Mimo wszystko chciałbym to zobaczyć. Nawet bardzo. Tylko pojawia się jedno pytanie. Co powie na to Jane?

niedziela, 30 sierpnia 2015

UWAGA! PLAGIAT!

Opowiem wam pewną historię, która przydarzyła mi się… Dzisiaj. Tak, dzisiaj. Wystarczyło mi parę godzin i konsultacja z Miyoshi, żeby napisać ten post. Mowa jest o chamskim i poniżej krytyki plagiacie. Na pewno część z was wie czym jest aplikacja „Wattpad”. Dla tych co nie wiedzą: aplikacja na urządzenia mobilne, gdzie możesz pisać opowiadania i dzielić się swoją twórczością. Pewna kochana AŁtoreczka tak postanowiła zrobić. Jak się domyślacie jej opowiadanie było na temat creepypasty. Pierwsze rozdziały, wciągające. Opisała początek paranoi Jeff’a dość logicznie (bo nikt mi nie wmówi, że w oryginale jest to logiczne), więc gdzie problem? Im dalej tym gorzej.  Zacznijmy od tego, że trzy kochane osóbki trafiają pod dach Slendera. Nie trudno wpaść na pomysł, że mowa o Jane, Jeff’ie oraz Sally. Przeżyłabym to. Świat przedstawiony taki jak u nas w milionach innych historiach. Jednak AŁtoreczka szczerze mogłaby sobie odpuścić kilka szczegółów. Nadal nie potrafi wytłumaczyć tak wielu podobieństw typu: walki o łazienkę, gdzie również wygrała Sally, NIESAMOWICIE podobne dialogi, choćby wtedy, gdy Jane i Jeff tłukli się i doszło do nich, że Slendiego jeszcze nie ma. Śmieszne, że nawet ich obowiązki jakie otrzymali od wujka wyglądają jak Ctrl+c, Ctrl+v. Zagubienie się Sally, bo nasza parka o niej zapomniała i nie odebrała ze szkoły. Och, aŁtoreczko, jak tyś na to wpadła? Slendy pominął drobny druczek, doprawdy? Dalej tylko lepiej. Do opowiadania trafia jakaś Miss Jackson (najmocniej przepraszam aŁtoreczkę jeśli pomyliłam jakoś nazwę). I co dalej? Sytuacje takie jak zamknięcie w składziku, czy brak snu z powodu strachu. Pamiętacie te piękne i romantyczne momenty? Kiedy Jeff tulił Jane… tfu! Co ja gadam! Kochana aŁtoreczka w tych momentach zastąpił Jane swym wspaniałym tworem jakim jest Miss Jackson. Nie wiesz moja droga jak to zabolało! BO JEFF JEST TYLKO I JEDYNIE MÓJ!!! (nie mówię, że jestem jego psychofanką, ale osoba która opiekuje się jego pamiętnikiem to kompletnie co innego). Rozmawiałam z ałtoreczką na ten temat. Kochana dziewojka kłamała prosto w telefon, mówiąc że nie zna naszego bloga. Wiem, że to żałosne, ale... Nasza droga zarzuciła, że ona już dawno, dawno temu wpadła na ten pomysł wraz z przyjaciółką. Jeśli mamy się bić. Nasz blog istnieje już ponad rok (właśnie, rocznica była, a my jak te słupy soli), a ona zaczęła to „swoje” dzieło w te wakacje. Nie da się ukryć, że pewna osoba zwróciła na te podobieństwa uwagę w komentarzu. Tak naprawdę do tej chwili wiele nie miałam do aŁtoreczki prócz plagiatu, który się zdarza często. Ale to co zobaczyłam zmusiło mnie do roztrzaskania kilku ołówków. Komentarz z uwagą typu "Wyczuwam tu inny blog..." spotkał się z odpowiedzią mniej więcej głoszącą, że tak, był taki blog. Przyznała się i wszystko cacy. Szkoda, że aŁtoreczka wtedy dodała, że to był JEJ blog i z powodu zepsucia się bloggera zaczęła dodawać na wattpadzie. Tak bezczelnego podszycia się nie widziałam dawno. Chamsko i bezpodstawnie okłamała innych. I to najbardziej mnie ugodziło. JEJ blog się zepsuł i zaczęła pisać tutaj. Śmieszniejszej rzeczy nie słyszałam. W dodatku, prosząc ją o link spotkałam się z odmową, gdyż jak to ona określiła „blog się zesrał” i go usunęła. Przez to również wprowadziła parę osób w błąd. Istnieje oczywiście możliwość, iż miała własnego bloga faktycznie, aczkolwiek skoro były na niej te same wydarzenia jak u nas nadal jest to plagiat. Kochana aŁtoreczko! Czekam na dalsze części i zerżnięte pomysły prosto spod naszego pióra. Życzę Miss Jackson udławienia się papierosem, które tak pali jak zawodowy mafioza. Powiedz, co dalej? Zoo? Kino? Może zjazd kucyków? Doprawdy, dodanie paru postaci  i zmienieniu ich w sytuacjach nie sprawi, że nie będziesz już zwykłym złodziejem. Gdybyś tylko przyznała pod koniec rozdziału, że inspirowałaś się nami nie zwróciłabym na to uwagi, jednak w tej chwili… Jestem w stanie powiedzieć, że spotkałam właśnie jedną z najbardziej parszywych osób, które stąpają na ziemi. Jesteś zaraz po Andy, która krótko mówiąc zerżnęła ode mnie prawie wszystko. Podsumowując: mamy psychofanki, które upierają się, że tworzą z nami bloga co wcale tak nie wygląda. Zwracamy się również z prośbą do was. Gdybyście gdziekolwiek spotkali się z podobną sytuacją, prosimy o zawiadomienie. Być może jest to zwykły blog z opowiadaniem, lecz kradzież to kradzież.
(Nawet nie wiecie jak bardzo w całym tekście miałam ochotę użyć słów takich jak:  dzi*ka, s*ka itp. Jednak postanowił zostać na poziomie, mimo że zwykłe słowa nie wyrażają w pełni mojego oburzenia.)
+Wypowiedź Miyoshi na ten temat:

Rozumiem, że można z czegoś czerpać inspirację, ale gdy dwie prace są do siebie łudząco podobne to chyba coś jest tu nie tak. Nie jest to zbyt przyjemne dla autora, który sam to wymyślił i napisał. Nie mam nic do "autora" tamtego opowiadania. Jednak mimo wszystko czuję się okradziona.









poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Pamiętnik Jeff The Killer~09.04.15r.

-Jeff...Jeff...- ze snu wybudził mnie szept.
Otworzyłem powoli oczy i ujrzałem Jane.
-Czego chcesz?- zapytałem nieprzytomnie.
-Nie mogę spać...- zaczęła.
Podniosłem się do siadu i zapaliłem małą lampkę.
-No i co?- ciągnąłem.
-Przyszłam do ciebie...
Popatrzyłem na nią i po chwili zakryłem się kołdrą.
-Idź stąd.- mruknąłem.
-No weź...- usiadła na łóżku.
-Kto by się interesował taką jędzą jak ty?- zapytałem ze złośliwością.
Jane zerwała się na równe nogi.
-I-idiota!- oburzyła się.
-Taka prawda...- parsknąłem- nawet ślepy by się wystraszył.
Stała tyłem. Przyglądałem się jej.
-Przykro mi, że nie jestem ideałem.- westchnęła.
Słyszałem jak głośno przełknęła ślinę. Zaśmiałem się.
-Zależy dla kogo.- szepnąłem.
Nic nie mówiąc wyszła z pokoju. Ja jej chyba nigdy nie zrozumiem. Zakryłem głowę kołdrą. To dziwne, ale miałem wyrzuty sumienia. Chyba tak to się nazywa, nie? Wierciłem się przez chwilę i po kilku minutach zasnąłem.
***
Słyszałem cichy tupot małych nóżek. Zignorowałem to i próbowałem spać dalej. Nagle poczułem jak ktoś odbija się od mojego brzucha po idealnym skoku. Zerwałem się z prędkością światła. To ten mały skunks. Zachichotała krzycząc, że bawimy się w berka. Momentalnie wybiegła z pokoju zostawiając mnie samego. Rozmasowałem bolący brzuch zaklinając pod nosem. Zwlokłem się z łóżka i powolnym tempem zmierzyłem w stronę kuchni. Wyglądałem trochę jak chodzące zwłoki. Szedłem przed siebie mamrocząc coś pod nosem. Niestety nie patrzyłem jak idę. Bardzo mocno odczułem skutki popełnionego błędu. Sturlałem się po schodach waląc do tego głową o każdy stopień. Mimo tego podniosłem się i szedłem dalej w stronę kuchni. Byłem cholernie głodny, że zjadłbym konia z siodłem...nie, czekaj, to chyba mówiło się inaczej. Dobra, kij z tym. W końcu jestem prawie u celu. Nareszcie wypiję tą nieszczęsną puszkę Pepsi. Mój ukochany napój. Śniło mi się, że ją właśnie piłem. No i naszła mnie taka chcica żeby to wypić. Wchodzę do kuchni, a tam siedzi wujaszek. Czyta gazetę i pije MOJĄ Pepsi. Siorbał głośno podkreślając smak napoju. Na końcu  zgniótł puszkę i z wdziękiem profesjonalnego koszykarza wrzucił ją do kosza. Osunąłem się na kolana. Ten stary grzyb odebrał mi choć chwilę przyjemności. Zapłakałem nad pustą puszką.
-Ooo, dzień dobry~!- powiedział z radością w głosie. 
-Spłoń w najciemniejszych czeluściach Hadesu!- krzyknąłem i wybiegłem z kuchni. 
-Jeff...ja rozumiem, że hormony buzują i te sprawy...- zaczął wychodząc za mną do kuchni. 
O czym on pierdoli? 
-Wiem, że młodość...
-Ty i młodość?- zakpiłem.
Nagle w mojej głowie pojawił się wujek z bujną czupryną i w lamerskich ciuchach z lat 70. Wzdrygnąłem się. Nigdy więcej o tym nie myśl!
-Za moich czasów...- zaczął.
-Słyszysz to? Jane mnie woła!- krzyknąłem wbiegając na schody. 
Szybko zmieniłem kierunek i zmierzyłem do swojego pokoju. Złapałem telefon i zadzwoniłem do Maddy.
-Jest tu nieproszony gość, Maddy.- poinformowałem ją.
-To on? 
-Tak. Śliwka wpadła w kompot.

Nowy pomysł?

Witajcie, to znowu my~!
Mamy do Was interes. Mianowicie jesteśmy w trakcie tworzenia nowego bloga :3
Mimo wszystko zaniedbałyśmy trochę tego bloga z powodu wakacji ;-;
Chcemy Was przeprosić. Mamy kilka pomysłów co do dalszego ciągu~!
NOWY SEZON NA NASZYM BLOGU UWAŻAMY ZA OTWARTY!
Niedługo poznamy kobietę, która zawróciła w głowie wujaszkowi. Dowiecie się też, kto wygrał sprawę w sądzie. Nie zaprzestaniemy także torturować Jeff'a i Jane. A do tego dochodzi pytanie "Gdzie zniknął Lucek?". Kim tak naprawdę jest nowy opiekun naszej słodkiej gromadki? Jaką tajemnice skrywa Jane? 

O tym wszystkim dowiecie się niebawem... 
A teraz zaczynamy tworzyć naszego nowego bloga :3



Pozdrawiamy~!
Miyoshi i Neko ♥

niedziela, 5 lipca 2015

Pamiętnik Jeff The Killer ~08.04.15r.

To, co wczoraj się wydarzyło, było dziwne i dzikie. Wujaszek chyba lekko zwariował. Na dodatek zdziczał. Nie zdziwię się, jeśli niedługo zobaczę go gadającego do drzewa i polującego na wiewiórki. Chociaż może przejdzie na weganizm. Szczerze, to mam go już w dupie. Kocham nowe życie i nie mam zamiaru tego zmieniać. Westchnąłem i położyłem się na leżaku.
-Ahhh...świeże powietrze...- szepnąłem. Po chwili usłyszałem cichy szelest. Zerwałem się i rozejrzałem po ogrodzie.
-Pssst...- usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się i zauważyłem wujka kulącego się za krzakami.
-Jeff...
-A ty tu czego?- zapytałem.
-Nie tak głośno.- skarcił mnie.
-Pomocy! Jakiś zbok siedzi za krzakami!- wykrzyczałem z udawanym przejęciem.
-Zamknij się głupi kmiocie!- wydarł się.
-Głupi kmiocie? To już babcia ma lepsze pociski!- kłóciłem się z nim.
-Moja ma na pewno lepsze od twoich!
-Powiem ci okrutną prawdę. Ty nie masz babci.- zgasiłem go.
-Ja...ja...- zaczął.
-Widzisz? Nikt cię nie kocha!- cisnąłem.
-Ciebie też!- wydarł się i zniknął.
-Ranisz!- krzyknąłem tonem obrażonej dziwki.
-Jeff...ja wiem, że ty nie masz przyjaciół, ale chyba jeszcze nie jesteś tak zdesperowany, aby mieć wymyślonych przyjaciół, prawda?- usłyszałem za sobą Jane.
Stała w drzwiach do domu okryta czarną bluzą. Spojrzałem na nią i fuknąłem. Miałem pozę modelki mającej biegunkę. <babcia zagląda przez ramię i się pyta co robię, ja na to, że czytam, a babcia, że poczyta ze mną. Tak się zakończyło moje życie.>
Po chwili wszedłem do domu wymijając Jane, która prychała niczym zapchlony kocur.
-Kulturalny to ty jesteś! Nie ma co!- parsknęła z ironią.
Obrzuciłem ją obojętnym wzrokiem i zmierzyłem w stronę kuchni. 
-Nie ignoruj mnie!- warknęła stając przede mną. 
Parsknąłem i odwróciłem się. Nastała chwilowa cisza.
-Jeff!- przypomniała o swojej obecności Jane.
-No czego ty ode mnie chcesz?!- wydarłem się na nią.
Jane zamrugała. Wyglądała na lekko wystraszoną.
-Już nic.- odparła i odeszła.
Poczułem jak mi żyłka pulsuje. Jak ja NIENAWIDZĘ, gdy najpierw mnie wkurwi, a później się wykręca. 

niedziela, 14 czerwca 2015

Pamiętnik Jane the Killer - 7.04.2015r.

Jesteśmy tutaj już kilka dni. Zaklimatyzowaliśmy się dość szybko. Znaczy sprawa wygląda tak, że Sally Wciąż ryczy, bo chce do wujka, ja nie mam gdzie posiać kota, bo ta nowa kotów nie lubi,  a Jeff... Tylko Jeff jest w pełni zadowolony. Cały czas skacze po całym domu jak pijany zająć.  Humor mu dopisuje. Tylko czemu Sally do niego się nie klei, a do mnie... Gdy dzisiaj w końcu udało mi się ją odkleić poszłam do swojego pokoju.  Ale ktoś już tam był.  
-Tu jest zajebiście! Też tak sądzisz?  - spytał mnie od progu Jeff. 
-Tia... chociaż chyba wolałam wcześniejszy dom.
-Na serio? Przecież tamto to zwykła chałupa.  A tutaj masz wszystko. - wykonał gest ręką.  - O! Mówiłaś, że lubisz pływać.  Spójrz.  Masz basen pod samym oknem. Swoją drogą ciekawe jak się skacze z piętra do basenu...
I rzucił się do otworzenia okna. Zaczęłam się z nim szamotać. Przecież z jego talentem skończy się na porażeniu mózgowym. Jakoś nie mogę sobie tam wyobrazić Jeff'a ale... No u tak dobre 10 minut wyzywaliśmy się i kłóciliśmy się,  jednak jedna rzecz natychmiastowo zakończyła nasz spór.  W tej samej chwili zauważyliśmy jak co z długimi kończynami z dużą szybkością na czterech łapach przebiega przez ogródek.  Do tego usłyszeliśmy dziwny syk. No zdarzają się takie rzeczy i byłoby to normalne, gdyby nie fakt, że to właśnie WUJEK przebiegł przez ten ogródek.  Zdezorientowani zostawiliśmy się sobie nawzajem. Jeff z lazł z parapetu u dobre kilka minut jak debile patrzyliśmy sie przez to okna, na pusty juz ogródek.  
-Ty też to widziałaś? 
-Niestety.
-Powinniśmy to komuś powiedzieć?
-Nie wiem. 
-On może zrobić sobie krzywdę.  
-Od kiedy cię to obchodzi. 
-Od kiedy może sobie zrobić krzywdę tym ładnym motorem w garażu.  
Westchnęła, rozumiejąc juz jego intencje i zostawiłam go samego. Że szłam na dół i chciałam go poszukać.  Nie było to jednak potrzebne. Usłyszałam nagle huk. Obok drzwi wejściowych powstała wielką dziura przez którą wszedł Slendi!
-<wstaw imię tej babki>!!! - wydarł się.  

Reaktywacja!

Kochane potworki (tak, będę Was tak nazywać XD)!
Jest to wyczekiwana reaktywacja naszego bloga!
Cieszycie się? Ja wiem, że się cieszycie :3
Oto do Was pytanie, kochane potworki
-Jak często chcecie, aby pojawiały się pamiętniki?
Możecie odpowiedzieć w komentarzu, nie obrazimy się.
Kolejna sprawa to specjalna niespodzianka przygotowana przez nas dla Was!
Wyczekujcie jej, ponieważ powinna się pojawić już niedługo!
No i na koniec...
Chcemy podziękować WSZYSTKIM, którzy udzielają się na blogu. 
Wszystkim tym, co mówili, aby nie zamykać bloga!
Dziękujemy za każdy komentarz! Są one ogromnym wsparciem dla nas! Nawet te krótkie!
Pamiętamy, jak kiedyś cholernie cieszyłyśmy się jak bloga przeczytało z dziesięć osób...
Pamiętamy, jak kiedyś jarałyśmy się, że ktoś pozostawił komentarz pod jakimś pamiętnikiem.
Pamiętamy, jak cieszyłyśmy się, że ktoś nam wysłał swoje fan arty!
To dzięki Wam! 
Po prostu dziękujemy za to wszystko <3
*
Pisałam Aika (wcześniej Miyoshi) w imieniu jej i Nekosi <3

sobota, 13 czerwca 2015

Pamiętnik Jeff The Killer~ 07.04.15r.

Codzień rano wstawałem z uśmiechem na twarzy (taki żarcik, he he). Tu było wydupiście, zarąbiście i w ogóle w szczególe. Te piękne meble! Te wspaniałe wykładziny! Te wysokiej jakości żarcie! Mogę tu zostać na zawsze! A Slendi? Kij ze Slendim! Pewnie zlizuje teraz mrówki z drzew! Kij mu w dupę! Tutaj jest dobrze i nie mam zamiaru się stąd ruszać. Szczęśliwy skakałem po domu.
Ahhh...czy wy też to słyszycie? Nic nie słyszycie? No właśnie! Komoletna wolność od tego starego zgreda! Możecie stwierdzić, że się sprzedałem, ale mam to głęboko w d...nosie. Sprężystym krokiem wbiegłem do pokoju Jane i usiadłem na parapecie. Miała stąd świetny widok na ogród, a to podobno uspokaja. Przyda jej się. Nawet bardzo. Podśpiewywałem sobie pod nosem.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Pamiętnik Jane the Killer - 1.04.2015r.

Wstałam dzisiaj dość wcześnie I nie potrafię tego wytłumaczyć.  Ja i wczesne pory. Większość by się śmiała,  ale mi nie było wcale do śmiechu.  Cała drogę z pokoju mojego do kuchni, przebyłam z ogromną zgrozą. Prawdopodobnie było to spowodowane przeraźliwym śmiechem mieszanym z płaczem. Tak to na pewno to. Powoli weszłam do kuchni i mnie zatkało.  Przy stole siedział Slendi i trzymał w ręce jakąś kartkę. W drugiej miał butelkę wina. Takie tanie z biedronki. To znaczy, że ma kryzys. Znów wybuchnął śmiechem,  ale zaraz potem zaczął łkać. Ten stan mnie normalnie przerażał. Co mu się stało? Gdy Podeszłam zauważył mnie i się do mnie odwrócił.
-Zobacz Jane! - zawołał radośnie. - Ktoś was zabiera, jakże wspaniała informacja. - Ale potem znów zmarkotniał. - Gorzej, że to przez tą jędzę.
-Czy wszystko ok? - zapytałam,  oddalając się lekko.
- Ależ co miałoby być nie tak?! Przecież to tylko ona się wpierdala do mojego życia.
I znów histeryczny śmiech. Wycofałam się z kuchni i nie spuszczając wujka z oczy, weszłam po schodach i zatrzymałam się przy pokoju Jeff'a. Plecami do drzwi otworzyłam je i wpadłam do środka szybko zamykając. Co to do jasnej cholery było?! Podeszłam do Jeff'a. Spał.  Jakim cudem. Przecież krzyki wujka rozchodziły się po całym domu. Zaczęłam go szturchać i po chwili się obudził.  Spojrzał na mnie nie przytomnie i zapytał o co chodzi. Nie umiałam się za bardzo wysłowić, wiec postanowiłam mu to po prostu pokazać.  Wryło go tak samo jak mnie.  Znów spróbowaliśmy komunikacji i tym razem lepiej poszło.  Znaczy na początku.  Zainteresował się nami,  nie powjem.  Ale zaraz Wcisnął nam łopatę i kazał odgarniać śnieg.  Spadł śnieg? Szybki Look na okno. Śniegu nie ma. Chyba. Zaczęłam mu prawić sądownicze argumenty i wtedy zaczęła się jadka. Wujek pierdzielił o jakiś alimentacyjnego od Lucka, że to koniec, mamy się spakować i wynosić. Potem wyszedł z pokoju. Na stole nadal leżała ta kartka. Lekko roztrzęsiona altem Slendiego Podeszłam z  Jeff'em do stołu i odczytałem list. Według tego to koniec. Mamy dwa dni, aby się stąd wynieść. Co?! Ale dlaczego?  Jak to? To tylkp glupi prima aprilis, prawda? Miałam wrażenie ze zaraz wybuchnę. Albo płaczem albo złością, czy nie wiadomo czym. Dlatego wróciłam do swojego pokoju. Po chwili zaczęłam na chama wrzucać moje rzeczy do pudeł. Wiec tak to ma się skończyć?  Nagle ktoś wszedł do pokoju. To była Sally. Wyglądała jakby zaraz miała się rozpłakać.
- Co się dzieje? - spytała.
Zapewne Bała się krzyków i nie zeszła na dół.  Ja tam byłam,  ale również nie wiem co się dzieje. To wszystko jest porąbane.
-Nie wiem. - pokręciłam głową. - Na prawdę nie wiem.
-Co robisz?
-Pakuje się.
-Wyjeżdżasz?
-Prawdopodobnie. Jak my wszyscy.
- Ja nie chce stąd wyjeżdżać. - powiedziała uczepiając się mocniej klamki od drzwi.
-Nic na to nie poradzimy. Może się wszystko ułoży i wróci do normy. - próbowałam ja pocieszyć.
Skinęła głową I odeszła. Ja tez jie chce wyjeżdżać.  Dobrze mi tutaj. Zdążyłam się zadomowić. Patrzyłam tępo w pudła przede mną, kiedy znów ktoś wszedł do pokoju.
-Mogę?  - spytał Jeff.
Wyrwane z zamyśleń coś mu odpowiedziałam. Zaczął się mnie pytać co zrobię.  Ale ja nie wiedziałam. Ostatnio nic nie wiem. Rozmowa się nie kleiła nam, wiec Jeff poszedł sobie do swojego pokoju się położyć.  Postanowiłam zrobić to samo. Nic nie możemy na razie zrobić.
   Wynieśli wszystko. Nic po nas w tym domu nie zostanie. Zajechał po nas czarny samochód.  Przez cały dzień przechodziła przez moją głowę jedna bardzo kreatywna myśl.  Kurwa to koniec. Wujek zawołał nas na dół.  Żadnych pożegnań. Wmaszerowaliśmy do samochodu. Slendi coś do nas mówił jeszcze, ale ja go nie słuchałam.  Byłam na niego trochę zła.  Myślałam że się zmienił.  Że bd walczyć.  Myślałam że przez tyle czasu jednak coś będzie chciał zrobić.  Ale nie. Wydawał się taki sam jakim go poznaliśmy.  Samochód odjechał.  Koniec. Dojechaliśmy do dużej posiadłości.  Nie spodziewałam się.  Zazwyczaj wysyłają nas do miejsc, które od melin dużo się nie różnią. To była bardzo mila odmiana. Wyskoczyliśmy z samochodu I pierwsze co nas przywitało to całe stado służących.  Miałam wrażenie, że Jeff zaczął się ślinić. Zaczyna się.  Boże,  widzisz, a nie grzmisz.

sobota, 4 kwietnia 2015

To jednak nie koniec! To dopiero początek!

Pamiętnik Jeff'a~01.04.15r.

Zabrali wszystkie nasze rzeczy. To jednak był koniec.
Przed domem czekał na nas czarny samochód. Gapiłem się na niego przez okno.
To pewnie wina tego starego pryka...pewnie nas sprzedał biskupowi i teraz odwala jakieś scenki...
Najgorsze, że on woli chłopców...
Otrząsnąłem się z tej strasznej myśli i pomyślałem, że wujek nie mógłby być tak okrutny, prawda? PRAWDA?!
-Bacho...znaczy dzieci, złazić na dół!- zawołał Slendi.
Po plecach przeszły mnie dreszcze. Co teraz z nami będzie?
Wszyscy zeszliśmy na dół. Slendi wskazywał nam ręką wejście do samochodu.
Przełknąłem ślinę i wsiadłem pierwszy, za mną Jane, a na końcu Sally.
-Dzieci, pamiętajcie o swoim starym, biednym wujaszku, dobrze?- powiedział schylający się do okna.
Gdybyście widzieli mój wyraz twarzy...Co kurwa? Teraz taki kochający opiekun, a tak to miał nas w dupie!
Po chwili, gdy Slendi ukradkiem spojrzał na kierowcę zorientowałem się, że to jest na pokaz.
To jednak czwana bestia jest, no!
Gdy odjeżdżaliśmy usłyszałem tylko krzyk i płacz szczęścia...tia...
***
Po krótkim czasie byliśmy już na miejscu. Spojrzałem na dom iii....nie wierzę! NAJPRAWDZIWSZA WILLA! Czekałem na ten dzień całe życie!
Wysiedliśmy z samochodu, zabraliśmy bagaże no i ja wraz z Jane popędziliśmy w stronę naszej nowej chatjencji. Otworzyłem drzwi iiii.... KURWA NIE MOŻE BYĆ LEPIEJ!
Ładne służące! To jest raj! Żegnaj stary grzybie, witaj nowiuśki raju!
-Serdecznie Witamy~!- powiedziały chórem służące.
Widać było, że Jane zbytnio się to nie podobało...
No, ale, teraz mam gdzieś opinię Jane. Może ją wymienię...
"Znów się zepsułeś i wiem co zrobię, wymienię cięęę na lepszy model.." ♪♫♪
Nagle naszła mnie jedna, ważna myśl.
Kto teraz będzie naszym opiekunem?

***
Kochani! Mam do Was prośbę. Powiedzcie mi czy Jane i Jeff mają być razem...
Albo bd razem, albo Jeff znajdzie sb jakąś flądrę XDDDD
Więc proszę o szczere opinię, serio XD
Dobra, to na tyle~!
                                                            ~Miyoshi


środa, 1 kwietnia 2015

Zamknięcie Bloga?

Ok...mamy Wielkanoc XDDDD
*
*
*
Na początku chcę Was o czymś poinformować...czyli...
nasz "powrót" nie będzie taki, jaki chciałyśmy.
Jeśli zdecydujemy się wrócić na stałe, to na pewno potrea to bardzo, bardzo długo.
Pozostaje decyzja czy wrócimy do bloga...
Dlaczego nasz powrót miałby trwać długo? Już wyjaśnia...
*Dawno nie pisałyśmy pamiętników, więc nie mamy już w tym tak dużej wprawy;
*Nasze pomysły są chaotyczne;
*Zostałyśmy tylko ja i Neko (Jeff i Jane);
*Jesteśmy teraz aktualnie zajęte pisaniem wspólnej powieści;
Oto są powody :c
Naprawdę nie chcemy opuszczać tego bloga, ale nie wiemy czy zostawienie go tak samemu sobie będzie dobre.
Nie wiemy czy wrócić, czy to nie ma sensu, bo szczerze nasz zapał do tego bloga wygasł już jakiś czas temu...
A prowadzenie tego bloga na siłę i wrzucanie krótkich, kilku zdaniowych pamiętników nie byłoby zbyt interesujące...
Chcemy się przed tym obronić! Nie wiemy czy ktoś jeszcze chciałby czytać nasze wypociny...
Przepraszamy, ale...nasza chęć gdzieś zginęła po drodze i są tego brutalne skutki...
Niestety wszystko się kiedyś kończy i jest mi z tego powodu bardzo przykro :c
Ale nasz blog się nie kończy, przynajmniej na razie.
Prosimy Was o udzielenie opinii na ten temat.
Z góry dziękujemy <3

niedziela, 15 marca 2015

Koniec?

Oto coś czego się NA PEWNO NIE SPODZIEWALIŚCIE!!! To jest wielki powrót waszych ukochanych herosów!!!
.
.
.
.
A tak wgl to dzień dobry :3
.
.
.
-Jeff, Jeff.- usłyszałem głos Jane.
Otworzyłem oczy. Nachylała się nademną. Przetarłem paczadła.
-Hmmm...dlaczego mnie budzisz?- zapytałem niemrawo.
-No, bo...ten...Slendi...
-Co znowu?- zapytałem podnosząc się.
-No to wstań i chodź.- nakazała mi.
No to wstałem i poszedłem za nią.
Jane otworzyła drzwi do kuchni i ujrzeliśmy wujka.
Płakał i śmiał się, do tego popijał wino.
-Emm...Slendi...- zaczęła Jane.
-Ta kobieta...chce mi zabrać wszystko
...łącznie z bielizną...- powiedział w płaczu, lecz po chwili zaczął się śmiać.
Ja wraz z Jane spojrzeliśmy się po sobie i zaczęliśmy się wycofywać.
-A wy gdzie, gnojki?- nagle spoważniał.
-Eeee...- zacząłem - do pokoju.
-Lenić się, kiedy ja, głowa tej rodziny, pracuję 24h na dobę? O nieeee...zapieprzać odśnieżać chodniki!- po czym wcisnął mi łopatę.
-To jest karalne!- wydarła się Jane - Zgłoszę to do Lucka!
-Dobrze wiesz, że Lucek ma nas już od jakiegoś czasu w dupie i przestał płacić alimenty!
-Czekaj, czekaj, co?- nie nadążałem za nimi zbytnio.
-To już koniec.- powiedział wujwk rzucając list na stół i wyszedł.
Jak to? Jaki koniec?! Jane spuściła głowę i po chwili w szybkim tempie wyszła z kuchni.
W pierwszej chwili chciałem za nią pójść, ale pomyślałem, że lepiej będzie jak ją zostawię samą.
Podszedłem do stołu i zerknąłem na list.
Z jego treści wynikało, że niedługo mamy opuścić dom i Slendi nie będzię już naszym opiekunem. Każdy pójdzie w swoją stronę....
Czyli...to koniec? Znaczy wiedziałem, że nie może to trwać wiecznie, ale...
Żal ścisnął moje serce. Nie, nie teraz!
W liście wspomnieli, że mamy na to dwa dni. No i oczywiście trzeba zapłacić zaległy czynsz.
Stałem tam jak kołek.
-Radzę ci się pakować.- usłyszałem głos Slendi'ego. Jak on tu...?
-Dlaczego?
-Nie zrozumiesz.- odpowiedział szybko.
Niby czego mam nie zrozumieć?!
-A co ze mną, z Jane i z Sally?- zapytałem.
-Sally się ktoś zaopiekuję, a wy róbta co chceta.
Spojrzałem na niego.
-No idź się pakować, mamy tylko dwa dni.- poganiał mnie.
Wbiłem wzrok w podłogę i poszedłem do swojego pokoju.
Przysłali nam nawet kartony, aby się spakowac. Meh...
Zacząłem chować rzeczy do pudeł.
***
Po jakimś czasie pracy pokój był pusty.
Kartony z rzeczami wystawiłem przed drzwiami. Gdy wynosiłem pudła zauważyłem, że Jane już skończyła, więc postanowiłem do niej pójść.
Zapukałem do lekko uchylonych drzwi.
-Mogę?- zapytałem. Jane opierała się o biurko.
-A, tak, tak...
Usiadłem na łóżku i spojrzałem na nią.
-Co masz zamiar dalej robić?- zapytałem.
-Nie wiem...- odpowiedziała i westchnęła.
-Heh...- mruknąłem wstając.
-Gdzie leziesz?- zapytała.
-Położę się...- odpowiedziałem robiąc krzywą minę i wychodząc.
Wróciłem do swojego pokoju i położyłem się przykrywakąc się kołdrą.
Nadal w to nie wierzyłem...
To naprawdę koniec?
*Koniec części pierwszej*

sobota, 17 stycznia 2015

Małe pocieszenie...

Drodzy czytelnicy!
Nasz blog został niestety, ale zawieszony.
Zawieszony nie oznacza zamknięty!
Ale do rzeczy!
Łapcie na pocieszenie blog naszych koleżanek z internetów!
http://dont-cross-the-line.blogspot.com/?m=1
Zainspirowały się nami i założyły własnego bloga!
Jest to historia o Demonach, Aniołach, Upadłych...
O dwóch namiotach, kiju i hotelu!
Oraz wiele, wiele więcej!
SERDECZNIE ZAPRASZAMY!
*
*
*
~Miyoshi i Neko~

czwartek, 15 stycznia 2015

Ogromnie smutna informacja!!!

To co teraz ogłoszę dla niektórych z was będzie okrutne,
więc proszę o przygotowanie się psychicznie.
Jak zauważyliście blog w ogóle nie rusza z miejsca.
Podjęłyśmy decyzję...
Blog jest zawieszony do odwołania.
Special się pojawi.
Nie będziemy przecież chamskie,
wiele z was się wysiliło przy opisie postaci.
Niestety nie wiadomo kiedy on powstanie.
Może zdążymy przed Wielkanocą.
Naprawdę was przepraszamy, ale
po prostu nie mamy weny
ani chęci.
Wtedy nasze wpisy są beznadziejne.
Uważamy, że dłuższa przerwa dobrze nam zrobi
na mózgownicę i część odpowiedzialną z wyobraźnię.
Przepraszamy was w pokłonach, ale mam nadzieję,
że nas rozumiecie.
Special pojawi się jak najszybciej,
a dalej...
Zobaczymy :')
~Neko i ekipa