wtorek, 28 października 2014

Pamiętnik Jane The Killer - 2.09.2014r.

Mam być szczera? Lucek nazbierał tyle chrustu, że ja piernicze. Zimno było całą noc, jeszcze piździło z dziur w ścianach. Na szczęście znalazł się wujek. Czemu na szczęście. Bo miałam pewność, że nie obudzi się kiedy będę mu kraść kołdrę. Diaboliczna Jane >:D. Trochę katarzył rano, ale ja zdrowa. To najważniejsze, nie? Lekko potem targały mnie wyrzuty sumienia, a tak na serio jęczący Slendi na kanapie, który błagał o herbatę. No to już mu ja zrobiłam. Nie wiedziałam, że slendery chorują. Musze się o nich jeszcze dużo nauczyć. Gdyby była o nich książka... ale nie ma. W zasadzie to opierniczaliśmy się cały dzień. Nie szukaliśmy naszych przyjaciół (no wiecie, czy jeszcze żyją itp,), nie szukaliśmy wrogów (żeby im skopać szanowne majestatyczne cztery litery), nie szukaliśmy odtrutki dla mnie (bo po co? Jak umrę będzie lepiej. Mną się nie przejmujcie, dalej se grajcie w grzybobranie, tak, Beatrice wyciągnęła tą grę i wszyscy podnieceni w to grają, nawet wujek z kanapy się zwlókł). A ja siedzę z kotem zgęziała przy kominku gdzie resztka chrustu się pali. Serio im nie jest zimno?! To oddawać wszystkie bluzy! Ewentualnie poświęcę się na swetry... Poszłam tam potem do nich, bo odkryłam, że jest im ciepło. Cóż działają systemem pingwinowym. Czyli grzeją się nawzajem. Wcisnęłam się między nich i rzeczywiście ciepło! Dołączyłam się do gry. Ja nie mogę to było takie fascynujące, ze nikt nic nie mówił. Trza poruszyć jakiś temat.
-Tak w zasadzie... to co robi Najsilniejszy?-spytał... bo se uświadomiłam, ze rzeczywiście tego nie wiem.
-Myślę, że to pytanie dla Beatrice.-stwierdził Lucek z dziwnym uśmiechem.
-Hę? Czemu?
-Byłam kiedyś Najsilniejszym.-odpowiedziała z uśmiechem
-Serio?! Ale przecież poprzedni umarł...
-Ja byłam nim jeszcze wcześniej.-przerwała mi.
Że co?! To ile ona ma lat? Beatrice zignorowała moje zdziwienie i kontynuowała:
-Zadaniem Najsilniejszego było dbać o nas, ale jedynie w przypadku zagrożeń takich jak anioły. U nas na porządku dziennym jest zabijanie się nawzajem, chociaż większość z nas i tak jest martwa. Najsilniejszy pełni również funkcję dyplomacji. Przemawia w naszym imieniu. W sumie ma nad nami władzę. Jednak najtrudniejszym zadaniem jest uchronić nas przed polowaniem, jeśli ono się zacznie, musi zapewnić nam bezpieczeństwo.
-Przeżyłaś w swojej kadencji polowanie?-spytałam lekko oczarowana funkcją Najsilniejszego.
-Tak i po nim zrezygnowałam.-odparła.
-Dlaczego?
-Nie dałam rady znieść myśli ile przeze mnie zginęło.-spuściła wzrok-Przydzielono mi podopiecznych, myśleli, że dzięki nim o tym zapomnę. Może nie zapomniałam, ale... Lucuś sprawił, że mój świat stał się piękniejszy!
I rzuciła się na Lucka ściskając.
-P-po-mo-cy..-wydusił Lucianek.
Położyłam rękę na ramieniu wujka.
-Slendi... Dziękuję, że jesteś normalny, mimo że czasem próbujesz nas zabić.-odpowiedziałam z wyszczerzem.

niedziela, 26 października 2014

Pamiętnik: Jeff The Killer ~02.09.2014r.

~~
Przepraszam za małe opóźnienie, ale niestety YouTube za bardzo wciąga, tak samo jak LOL :D
Ostatnio też czytałam dużo mang, więc przepraszammmm T^T
Nje chcjałam T^T Ale koniec opierdalania się i czas coś napisać...
~~

Obudziłem się. Ktoś obok mnie leżał. Obróciłem się. Miałem nadzieję, że pierwszą rzeczą, którą zobaczę będzie Nina. 

Obróciłem się, próbowałem wymacać twarz (nie myślcie, że coś innego)... ale, ale ta twarz nie była nawet podobna. Zszedłem trochę niżej i (nie jestem zboczeńcem) wymacałem szerokie barki.
Otworzyłem oczy. Przede mną leżał Toby.
-Jeff...nie wiedziałem, że...
-Nie jestem gejem! - krzyknąłem i odsunąłem się od Toby'iego - Myślałem, że ty to Nina...
-Aha, więc jakbym był Niną to byś próbował...
-Nie! 
-Al-
-Nie i nie!- zaprzeczyłem - A tak w ogóle to gdzie jest Nina...?
-Ona? Poszła coś załatwić...
-Toby...
-Co?
Cały czas myślałem o tym koszmarnym dzienniku.
-Słuchaj, bo jesteś przydupasem Slendi'ego, co nie?
Toby kiwnął głową.
-A co się stało?
Wyjąłem dziennik z torby.
-O to... - pokazałem mu dziennik.
Toby się zdziwił.
-Pokaż mi to... - wyciągnął rękę po dziennik.
Podałem mu notatnik. Toby zaczął go przeglądać.
-Niemożliwe... - mruknął do siebie.
-Skąd to masz?!
-Jaa...- zastanawiałem się czy mu powiedzieć o spotkaniu z dziwną istotą, ale wyglądał na takie co wie więcej niż ja - dostałem go, od dziwnej istoty.
Toby zbladł.
-Elise... - wyszeptał - wróciła aby się zemścić...
Tak, Toby zdecydowanie więcej wiedział niż ja...  
  

niedziela, 12 października 2014

Pamiętnik Slendermana - 3.10.2014

3.10.2014 Mój film urwał się w momencie jebnięcia mnie w głowę… Gdy się odwróciłem stała nade mną Betrice z miną Hitlera i ,,pytaniami” gdzie jest JEFF… Po chwili poukładania sobie co i jak odpowiedziałem że nie mam pojęcia Jeffa nie wiedziałem od dobrych paru dni ( Alleluja ). Niestety nikt się nie zainteresował faktem że mam guza na głowie czy ogromną szramę na poliku ( wiecie jeff świętym jest…). Gdy już miałem ich o tym poinformować Sally wyskoczyła z tekstem - ,, Na ratunek braciszka Jeffa” ( kiedy,gdzie?! Jej przecież nie było !!! ). Ehhh nie mając chwili wytchnienia musiałem za nimi iść litości… Chciałem już to mieć z głowy i normalnie się teleportować ale nie mogłem !!! Coś jakby blokowało mą moc. Kurde przerażony ide do Beatrice a ta do mnie wypchaj się skarpetką. Co to za kultura ja się pytam !? Po 2h marszu na cmentarzysko ( ważna informacja: wszyscy w wyznaczonym dniu i godz. Mieliśmy się tam spotkać nie zważając na fakt czy walczymy czy jesteśmy torturowani..) Mogliśmy chwile odpocząć… Jednak po głębszym sprawdzeniu terenu jeffa wciąż nie było Wszyscy się martwili co się z nim stało. Niestety nie mogliśmy zbyt długo histeryzować gdyż dopadły nas anioły. Jak wiecie jestem tytanem więc to mnie chcieli zakosić pierwszego. A cóż brak mocy i samo leczenia równa się ŚMIERĆ… Dlatego szybkim tempem wziąłem Sally i Bena w ręce i zacząłem uciekać i nie nie polubiłem Bena…. Wziąłem ich tylko dlatego że byli najchudsi więc łątwo było nimi rzucać. Biegłem sobie i biegłem aż nagle zaczął nas gonić anioł z wodą święconą i krucyfiksem… Nie zważając na to co robię po prostu rzuciłem w niego Sally. Ta ciota w locie krzyczała Sallyyyyyyyyy . Kim ja się zajmuje. Zatrzymałem się aby sprawdzić czy jeszcze nie dobić go Benem. Lecz nasz aniołek został hmm ,, torturowany” przez Sally. Patrząc tak Ben wyskoczył z tekstem ,, Slendy czy ciebie pogięło czy co mogliśmy zginąć ! A po drugie czego ty uczysz Sally na wf !!! „ Yyyy samoobronny hello !!! xD Nie zwlekając dłużej zabrałem Sally i dalszą drogę już szliśmy. Po drodzę ,,spotkaliśmy” resztę a bardziej moja twarz spotkała się z glanem Jane…No cóż ja widać zasłużyłem… No ale trudno. Wędrowaliśmy tak i wędrowaliśmy i guzik znaleźliśmy.
Gdy już traciliśmy nadzieje zobaczyliśmy dom. Stary,opuszczony widać że jakaś willa. Zaczęło się ściemniać więc musieliśmy gdzieś przenocować. Na początku myślałem że będą jakieś porozwalane meble,krew,trupy czy jakieś duchy. Jednak wszyscy zostaliśmy zdjęci z tropu gdy otworzyliśmy drzwi. Gdyż ujrzeliśmy salon gier a na nim balującego Jeffa – miejsce grzechu. Normalnie no coment. Wszyscy już mieliśmy go zabić nawet porzyczełem od Jane glana jednak nagle pojawili się ONI

piątek, 10 października 2014

Dwa wpisy z pamiętnika slendiego :P

1.10.2014
 Nastąpił nowy dzień ( normalnie wstęp z króla lwa XD) zeszliśmy na dół,zjedliśmy śniadanie i dostaliśmy misję - rutyna.... Gdy wszyscy się rozdzielili ja tak wiecie aby zaspokoić ciekawość zobaczyłem na czym polega ma misja. A więc była ona dość dziwna gdyż miałem ,,zlikwidować" dramatyczna pauza mała dziewczynkę... Yyyy nie no nie miałam jakiś uwag czy co ale dziecko do tego dziewczynkę ( za dużo mam już Sally w domu ) no ale guzik. Szybkim tempem zacząłem szukać swego celu ( ahh ta ortografia ) To nie było nic trudnego z moimi umiejętnościami orientacji
 Myślałem że szybko załatwię tą sprawę... Jednak prawda była inna. Udało mi się znaleźć dziewczynkę ,ale nie udało mi się jej pokonać ( tak wiem dorosły facet pokonany przez małe dziecko do tego płci przeciwnej ) ale to nie moja winna. Pamiętacie jak byliśmy ,,ludźmi" co nie ? ehhhh coś mi jednak jeszcze zostało z tego kota gdyż gdy już miałem zaatakować ona pokazała mi kota !!!! Więc po prostu nie mogłem ,musiałem powiedzieć ,, MAŁA TWARZ " to ten instynkt... Gdy to odkryła moje życie stało się koszmarem. Gdy druga cześć mnie slender-kot mną zawładnął byłem na jej łaskach... Czyli kokarda na głowę,obroża i smycz ja pierdo*e Walczyłem z całych sił ale nie mogłem się przemóc pokuście pobawienia się kłębkiem.... Więc 3 bite godziny spędziłem na zabawach. Na szczęście przemogłem się pokusie wbicia się w różowiutki sweterek uffff !!! Gdy odzyskałem świadomość znęcająca się nad kotami dziewczynka zdołała mi założyć na rękę jakąś bransoletkę. Od razu zacząłem biec z całych sił ale ten bachor miał kondycje kurde popylały jakby miała silniczek w dupsku... ! Gdy już miała mi sprzedać lewego sierpowego zdołałem zrobić unik i wskoczyć w krzaki. Udało mi się ją zgubić lecz przy tym zraniłem się w policzek. Nigdy się nie martwiłem jak się gdzieś zadrapałem czy coś, lecz teraz sprawa była poważana !!! Nie mogłem się uleczyć !!!!! Szukając innych myślałem nad sprawą która przed chwilą się wydarzyła....

2.10.2014

Po misja pod kryptonimem ,,Mała twarz" wędrowałem sobie po lesie szukając drogi życiowej a tak na prawdę ludu. Od czasu kiedy jesteśmy wszyscy razem jakoś tak przywiązałem się do nich. Rozmyślając tak dalej zauważyłem w oddali postać. Tanecznym krokiem po 2 sekundach byłem już przy niej. Niestety to był tylko Lucek.... Cóż nie zważając że to ten zdrajca zapytałem go po jakiego grzyba zbiera chrust jak ta ciota no i gdzie ciepło domowego ogniska. On z wyrazem irytacji poinformował mnie iż przybyła jego opiekunka i to ona sprawuje teraz rządy. Z nutka współczucia i złości udałem się do wyznaczonego punktu.Tam zastałem nianie Lucka, oraz Jane. Zameldowałam się u nich ( jak w szkole xD ) i udałem się do salonu wygrzać. Wtedy usłyszałem ich rozmowę. Beatrice zadała Jane ciekawe pytanie co jest dla ciebie najważniejsze. Jane odpowiedziała że my i więź która nas łączy. Po zastanowieniu się chwile też uznałem że dzieciaki są dla mnie ważne. Cóż często się kłócimy czy denerwujemy ale jednak łączy nas więź przyjaźni. Nie wyobrażałem sobie co będzie jak wszyscy pójdą w inne strony lub pokłócą się na tyle aby o nas zapomnieć, nie chce znów zostać sam... Nie mogłem niestety dokończyć swych złotych myśli gdyż KTOŚ mnie zdzielił patelnia !!!!

czwartek, 9 października 2014

Jane The Killer - 1.09.2013r.

Obudziły mnie wrzaski Beatrice. Postanowiłam nie wstawać póki się nie uspokoi. Gdy burza opadła wyczołgałam się spod kołdry z zamiarem zjedzenia czegoś. No ale tak myśląc o tych wszystkich eksponatach w gablotkach chyba mi się odechciało. Ubrałam się. Nareszcie własne ciuchy! Z drugiej strony ciekawe jak tam kaszalot. Nie zastanawiałam się nad tym długo. Jest zbyt głupi żeby umrzeć, więc nie mam się o co martwić. Tak se patrzę na zegar, a tu 14. O ja pitolę. Ile ja spałam? Wyszłam po cichutku z pokoju. Miałam nadzieję, że mnie Beatrice nie dorwie, ale jednak.
-Witaj kochanie, dobrze się spało?
-Tak-odpowiedziałam przeciągając.
-Pewnie jesteś głodna, trochę za późno na śniadanie, ale na herbatkę nigdy nie nie jest.
Po czym podreptała do kuchni. Po chwili dało się stamtąd usłyszeć wiele niezidenfikowanych odgłosów. Wróciła z tacą, na któren stały dwie filiżanki z parującą herbatą i wszelakiego rodzaju ciasteczka. Usiadłam na miejsce, które mi wskazała. Już zdążyłam się trochę przyzwyczaić do dziwnego wystroju. Siedziałyśmy tak chwilę w ciszy.
-Aaa, gdzie jest Lucek?-spytałam.
-Chodzi ci o Lucianka? Nie posprzątał pokoju i za karę poszedł po chrust, a ten dziwny chłopiec mu towarzyszy.
-Rozumiem.
Trzymałam filiżankę w dłoniach i jak głupia patrzyłam się jak paruje. Nareszcie w swoim ciele, ale czuję się jakoś dziwnie. Nie wiem czemu, tak po prostu.
-Słońce, wszystko dobrze?-spytała wyrywając mnie z transu.
-Tak, tak, wszystko w jak najlepszym porządku.-próbowałam ja zapewnić.
Zrobiła dziwną minę, której nie potrafiłam odczytać. Wstała i zaczęła się przyglądać swoim eksponatom (ble!). Obeszła tak kilka razy aż w końcu zapytała.
-Powiedz dziecko, co dla ciebie jest najważniejsze?
Zbiła mnie z tropu z tym pytaniem. Nie wiedziałam na początku co odpowiedzieć. Trudno jest znaleźć tą najważniejszą rzecz.
-Chyba więzi między ludźmi.-zaczęłam, a ona odwróciła się do mnie pesząc przy okazji, ale kontynuowałam-Może przez przerwanie ich kiedyś odczuwałam ogromny ból, ale teraz mam nowe więzi, są one mocne i za nic w życiu nie znikną. Jestem tego pewna, wiem że tym razem nie spotka mnie cierpienie. To co łączy mnie z moimi przyjaciółmi to jedyne co mam. Nie chce tego tracić ani sama tego kończyć. Zrobię wszytko, aby nigdy nie zostały zniszczone. Według mnie to jest sens życia. Być dla kogoś.
Patrzyła na mnie cały czas uważnie słuchając. Po chwili lekko się uśmiechnęła.
-Twoja podróż się skończyła. Znalazłaś swój skarb. Dbaj o niego.
Przyjaźń? Skarb? Trochę brzmi jak bajka dla dzieci, ale racja. To co łączy mnie z wujkiem, Jeff'em, Sally, Luckiem, a nawet już z Lucy jest dla mnie bardzo ważne. Mam o to dbać? Dobrze.

niedziela, 5 października 2014

Z kart historii - Kyo

Kyo

Imię: Kyo
Drugie imię: brak
Nazwisko: Maebara
Wiek: wygląda na 16 lat, w rzeczywistości jest trochę starszy
Wygląd: Niewysoki, młody chłopak o kruchej postawie. Jasny kolor skóry mocno kontrastuje z czarnymi włosami. Można powiedzieć, że wygląda jak emo. Także jak każdy emoś dobrze wie co to piercing.  Kolczyk w brodzie, w brwi i nieduże tunele w uszach. Rzadko się uśmiecha (prawie nigdy). Oczy Kyo są nadzwyczajne. To z ich mocy słynie ród Maebara. 
  
                                            ^
                                            ^
Jego oczy wyglądają mniej więcej tak (Patrz w górę, oczko trzecie od lewej).
Dlaczego te oczy są tak wyjątkowe? Ponieważ dzięki nim Kyo może widzieć, kontaktować się i nie tylko ze zmarłymi. Potrafi także ich kontrolować. Niezwykle silną umiejętnością tego rodu jest moc wskrzeszania i ożywiania przedmiotów, których Kyo się obecnie uczy. Ogólnie ujmując jego moce obejmują temat śmierci i ciemności.
Ubiór: Kyo zakłada typowy uniform jak dla wspomagającego (pomocnik wyższych demonów). Ale na to zakłada długi czarny płaszcz i wyblakły ciemnoczerwony szalik. Oczywiście nosi glany.
Charakter: Kyo nie jest zbyt impulsywny. Dusi w sobie emocje. Jest kompletnym przeciwieństwem Jeff'a, który najpierw działa, potem myśli. Nie mówi zbyt dużo, taki wiecie, typ tego co dużo nie mówi. Ale stare dobre przysłowie powiada "Cicha woda brzegi rwie", ale czy to przysłowie się sprawdzi? Tego się dowiemy. 


Kyo urodził się w dobrym domu. Także, więc nie miał wiele problemów. Szkolenie na wspomagającego przeszedł z najlepszymi wynikami, dlatego służy jednemu z wyższych demonów, Lucianowi. Kyo był niezwykle utalentowanym dzieckiem i wiadomo było, że zasługuje na te stanowisko. Ród Maebara słynie z najlepszych wspomagających. Osoby posiadające moc są rozrywane, gdy tylko jakieś przejdą szkolenie (a wiadomo, że w 98% przechodzą) Nie każdy z rodziny może posiąść moc klanu. Kyo otrzymał dar wraz ze swoim bratem bliźniakiem - Syo, niestety siostra Kyo - Miu, nie otrzymała owego daru choć obojga rodziców posiada moc. Dlatego też Miu jest chorobliwie zazdrosna i ma już dosyć tego, że Kyo zaszedł dalej niż ona. Kyo Luckowi pomaga już dość duży kawał czasu. Kyo nie ma zamiaru rezygnować ze stanowiska wspomagającego, choć dostaje wiele innych i lepszych propozycji. Własne biuro, więcej pieniędzy, wyższy status, to tylko niektóre z pokus. Chłopak jednak ciągle odmawia. Czy ulegnie pokusom?


Ciemność. Coś co towarzyszyło mi przez całe życie. Nie mogę się od tego uwolnić. Nie mogę uciec...