Zameldowaliśmy się w jakimś tam hotelu. Daję głowę, że 2*, aleee...nieważne.
Kolory ścian w tym budynku były wyblakłe i szare. Po zobaczeniu recepcji nie oczekiwałem cudu.
Wszedłem do pokoju za Tobi'm.
No i się nie doczekałem.
Ściany w kolorze zgniłej zieleni. Na dywanie widniała podejrzana plama.
Podejrzewam, że to koci mocz, ale mogę się mylić, bo może to nie kot oddał tu mocz tylko ktoś, kto już był po kilku drinkach, ale... nie wnikam.
Spostrzegłem też jeden mały problem. Było jedno łóżko. Małżeńskie.
-Tobi...dlaczego tu jest jedno łóżko?
-Bo wszystkie inne pokoje miały rezerwacje. - odparł chłodno.
-No, ale...co sobie pomyślą o NAS?
-Jak to co? To jak dziewczyny śpią razem w łózku to BFF, a jak faceci to geje.
Może by tak spać na podłodze?
Nie, nie, nie...od razu odrzuciłem taką możliwość. Wizja snu obok nieznanej substancji plamy mnie nie zachwyca.
Po chwili Tobi oznajmił mi, żeby przygotował się na wyjście na miasto.
Byłem troszkę zdziwiony, no ale, jak mus to mus.
Przygotowania zajęły mi 5 minut. Przemyłem twarz wodą, przeczesałem włosy i wziąłem kasę.
No bo przecież wychodzimy na miasto!
Usiadłem na łóżku czekając na Tobi'ego.
Zacząłem rozmyślać.
"Ciekawe gdzie oni teraz są...
I co się dzieję z Jane, i czy wszystko z nią dobrze...
Oby było...
Mam też taką nadzieję, że będą się próbowali z nami skontaktować..."
-Jeff- z zamyśleń wyrwał mnie Tobi - śpiąca królewno, wychodzimy.
-Ha ha ha...bardzo śmieszne...
Wstałem i wyszedłem z pokoju, po czym Tobi zamknął drzwi.
Zeszliśmy po schodach i wyszliśmy z hotelu.
Naszym oczom ukazała się jeszcze tętniąca życiem ulica.
Choć była godzina 16.00.
Ruszyliśmy więc na podbój miasta!
Nie no co wy, poszliśmy do apteki, spożywczaka i Tobi z kimś tam rozmawiał itd.
Ogólnie: Nudziłem się.
Potem, gdy załatwiliśmy wszystkie sprawy poszliśmy do
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
dooooo.....
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
SKLEPU Z PAMIĄTKAMI!!!!!!!!!!!!
Zajebiaszczo nie? Nie? Nieeeee....
Oglądałem tam jakieś duperelki z myślą o Jane.
Pomyślałem, że jej coś kupię. No bo... tak robią normalni ludzie... nie ? XD
Rozglądałem się i w oko wpadła mi pozytywka.
Wygrywałą melodię "Rome and Juliet-Love Theme"
( https://www.youtube.com/watch?v=mOnmljoC6PQ )
Była ślicznie zdobiona. Pozłacane boki wspaniale się komponowały z wspaniałym malowidłem na pokrywie. Uniosłem pudełko i otworzyłem je. Na środku obracała się prześliczna figurka Julii.
Postanowiłem to kupić.
Sprzedawczyni uśmiechnęła się pakując pozytywkę w różowy papier prezentowy.
-Dla dziewczyny? - zapytała.
Kiwnąłem głową odbierając zapakunek.
Po tym wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się w strone hotelu.
-Co ty tak tam niesiesz? - zapytał Tobi.
-A nic,nic...
Tobi spojrzał się na mnie podejrzliwie i odwrócił wzrok.
Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu.
Kładąc się położyłem pozytywkę na szafce nocnej.
-Dobra noc - mruknął Tobi.
Odpowiedziałem mu.
Szepnąłem do siebie
-Dobra noc Jane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz