piątek, 21 listopada 2014

Pamiętnik Jeff The Killer ~05.09.2014r.

Wstałem rano, bardzo rano, bardzo, bardzo rano. Zobaczyłem Tobi'ego siędzącego nad ogniskiem. Jakby tak jakoś pobladł czy cuś. Rozejrzałem się.
-A gdzie reszta? - zapytałem.
Tobi dalej dłubał w ognisku.
-Ej, gdzie reszta?- ponowiłem pytanie.
Tobi podniósł wzrok. Jego oczy, były bez wyrazu, do tego jeszcze podkrążone. Poruszał wargami. Po chwili stracił zainteresowanie mą osobą i zaczął się znów wpatrywać w płomienie.
Pomyślałem, że się źle czuje czy coś.

Oj jak ja się wtedy myliłem...

Postanowiłem się rozejrzeć za kimś  poszukać Jane.
Chcę ją przeprosić za wczoraj. Nie powinienem był do niej w ogóle  podchodzić. Przecież chodziła podk*rwiona, a ty do niej polazłeś baranie!
Rozglądałem się, nikogo nie było. Ej, no czyżby o mnie zapomnieli? O mnie? O mojej zajebistości i w ogóle? Nie, to musi być żart!
Wróciłem w miejsce gdzie siedział "nawiedzony" Tobi.
Tym razem dało się usłyszeć, to co mówił.
Ona nas widzi,
Ona nas słyszy.
Bacznie się nam przygląda.
Wychyla się zza cienia.
Ona nas zabija.
Uciekam, 
Nic to nie daje,
Biegnę, 
lecz dawno zauważyłem, ze w miejscu.

Spojrzałem na Tobi'ego. Szturchnąłem go w ramię.
-E, stary, wszystko w porządku?
Tobi się ocknął. Jakbym go właśnie obudził z koszmaru.
-Nie...nic nie jest w porządku...

1 komentarz:

  1. Mamy Dni Dobroci Dla Czytelnika, hmm? Tyle czekania jednak się opłaciło! Yay!

    OdpowiedzUsuń