czwartek, 25 grudnia 2014

FanArt #2

Kolejny Art od Emiko Hikari ( LittleCates Lps)

Jest śliczny ^3^
Zachęcam was do wysyłania FanArt'ów!
                     ~Miyoshi


FanArt #1

Fan Art nadesłany przez Emiko Hikari (LittleCates LPS) ~
Boooże....ten art jest booooski! *.*

Awwwwwww.....Jeff...
                                  ~Miyoshi


wtorek, 23 grudnia 2014

Życzenia



Skoro już niedługo święta to postanowiłam, że złożę wam życzenia.

Życzę Wam wesołych świąt, bogatego mikołaja.
I żeby te święta były jeszcze lepsze niż poprzednie.
Abyście zostali z nami jak najdłużej.
A także, aby było was coraz więcej <3
No i szczęślwego Nowego Roku!
Szalonej zabawy sylwestrowej i pysznego szampana!
(Może wrzucę wam jakieś fotki z mojej zabawy, jeśli chcecie :3)
No i życze wam jeszcze czego tam zapragniecie <3
Wesołych Świąt!


Chcę was także poinformować, że dalsze pamiętniki pojawią się po Nowym Roku.
Mam nadzieję, że wytrzymacie ten krótki okres czasu bez naszych wypocin.
A także jeśli chcecie to możecie złożyć nam życzenia prywatnie lub w komentarzu!
Dziękujemy, że z nami jesteście!

                                               ~Miyoshi wraz z resztą ekipy <3



niedziela, 21 grudnia 2014

Mamy fp na fb!!!

Lajkujcie, komentujcie czy co tam!
Zapraszamy serdecznie!!!
https://www.facebook.com/creepypastabloggerki?ref=hl
No i udostępniajcie! ^^
To tak na marginesie...
Jak będzie dużo lajków to może niedługo zrobimy jakąś zabawe czy coś...
Więć ZAPRASZAMY!!!

Pamiętnik Jeff The Killer~10.09.2014r. (część II)

 Będzie dobrze.
.
.
.
.
.
Skończy się Happy End'em. 
.
.
.
.
.
Czy ja się dobrze czuje? To nie bajka, gdzie wszystko kończy się dobrze. Życie to nie tylko kolorowe strony z czasopismy, to nie tylko kolory. Tak naprawdę każdy ma swój kolor. A świat? Świat ma tysiące odcieni szarości. Tylko to nasza podświadomość nadaje mu różne odcienie kolorów. I tylko od nas zależy jak będziemy go postrzegać. W różnych momentach naszego życia widzimy wszystko inaczej. Tego dnia jakoś nie widziałem kolorów. Zniknęły gdzieś za tym wszystkim. 
.
.
.
.
.
Zbliżałem się do pola bitwy. Przygotowałem się. Wyjąłem nóż z kieszeni.
Gdy tak biegłem ujrzałem nagle interesującą scenę.
Najwyższy stał na małej polance a naprzeci niemu stał Slendi...JEZUS MARIA SLENDI!
Ja się kuźwa pytam jak ON  potrafi się tak urządzić?
Ale chwila, chwila rozmawiali. Nie słyszałem dokładnie (Notka: Jeff stał dosyć daleko, więc nie słyszał), ale widziałem, że Najwyższy raczej spokojny nie był, za to Slendi stał niewzruszony.
O czym oni do cholery gadali?!
Dlaczego ON gadał z wujkiem i dlaczego tak się zachowywał?!
Nie rozumiałem.
Wpatrywałem się, gdy nagle Najwyższy zerwał się i wszarżował na Slendi'ego, który ledwo zdążył tego uniknąć. Został ugodzony w lewe ramię.
Teraz stali barkami do siebie. Znów rozmawiali.
Miałem ochote wyskoczyć zza krzaków i krzyknąć "O co do cholery w tym wszystkim chodzi?!"
Wstrzymałem się i postanowiłem patrzeć z ubocza.
Rozmawiają.............................tylko o czym?




~~
Przepraszam, że takie krótkie, ale wolę to tak podzielić, aby tekst nie był zbyt długi i monotonny.



wtorek, 16 grudnia 2014

E-mail na który możecie wysyłać swoje prace!!!

Oto i on!
creepypasta_bloggerki@op.pl
Prosimy wysyłać tam swoje prace!
Przypominamy, że termin wysłania pracy wygasa o godzinie 23:59 dn. 21 grudnia!
Zapraszamy także do przeczytania posta Christmas Special.
A oto kilka zasad:
*postać MUSI być człowiekiem
*nie może posiadać nadnaturalnych umiejętności
*postać musi być dokładnie opisana (charakter, wygląd itp.)
*mail może (a nawet powinienien) zawierać krótką lub dłuższą histroię postaci.
Pozdrawiamy i życzymy weny w tworzeniu postaci!

wtorek, 9 grudnia 2014

Pamiętnik Jane The Killer 10.09.2014r. (II część)

Waliłam w tą ścianę jak głupia oczekując chyba jakiegoś cudu. No i się stało, ale nie wiem czy można nazwać to cudem. Bóg czy cokolwiek innego zesłało mi wariata, który zwiał z pokoju bez klamek tym razem z pomocą cudu. No, więc wracając, że waliłam w tą ścianę nagle usłyszałam za sobą jak ktoś wymawia moje imię i nazwisko, tak to prawdziwe nazwisko. Odwróciłam się szybko i przycisnęła do ściany, aby atak od tyłu nie był możliwy. Zobaczyłam przed sobą może trochę starszego chłopaka od siebie. W ręku trzymał jakiś notatnik. Jego twarz była ściągnięta i ponura. Oczy jakby wyprane z uczuć, po prostu puste. Trochę się wystraszyłam, ale musiałam zachować zdrowy rozsądek. Tak, więc jak kultura wymaga spytałam się kim jest.
-Można by rzec, że śmierć.
Zatkało mnie. Pierwszy raz w życiu mnie zatkało! Ten wariat próbuje mi wmówić, że jest śmiercią. A śnieg jest różowy, bo sikają na niego morsy, a ja żądzę


Nibylandią w zamku z herbatników i galaretki. A tak w ogóle przypomnijmy sobie jedną rzecz. Jeff zamknął mnie tutaj, aby ochronić i tym sposobem zamknął mnie w jednym pomieszczeniu bez wyjścia z sprytnym inaczej. Pomijając ten fakt próbowałam go trochę zmyć, przygasić. Może się odpierdoli... -.- Ale nie. On tylko wzdychał, a potem mi powiedział, że Jeff umrze za bardzo długo ale tragicznie. Aha, to bardzo przydatne, naprawdę, nie no serio... No dobra nie oszukujmy się. Właśnie szukałam jakiegoś kamienia żeby go ogłuszyć, ale jak na złość diabeł ogonem przykrył. Wtedy wyciągnął do mnie rękę i powiedział, że coś mi pokaże. Zastanawiałam się przez jakiś czas co zrobić. W sumie to nudno było w tej jaskini, a tamten nie wydawał się zbytnio groźny. Zgodziłam i się i w momencie gdy nasze palce się styknęły, znaleźliśmy się w innym miejacu, a w zasadzie w wielu. Facet w tej chwili pokazywał mi urywki mojej przeszłości, a zatrzymał się na jednym, które pamięci zapadło mi najbardziej. Byłam jeszcze mała. Miał jakieś 4 lata. Poszłam z mamą do lasu. Nie wiem czemu wtedy byłam tak bardzo szczęśliwa. Kierowały mną dziecinne fantazje i opowieści mamy o tajemniczych leśnych istotach. Jednak najbardziej wzruszyłam się na widok mamy. Tak dawno jej nie widziałam. Chciałam podejść coś powiedzieć, ale nie mogłam. Tamtan facet rządził zasadami. To co zobaczyłam upewniło mnie, że nie jest on zwykłym człowikiem, ale nadal nie wiem czy na pewno śmiercią.

Christmas Special

Pewnie zastanawiacie się o co chodzi. Więc krótko i treściwie.
Niedługo święta (no shit sherlock!) i postanowiłyśmy sprawić naszym czytelnikom prezent.
A co to za prezent? ^^
Otóż jeśli ty ( tak, ty przed tym ekranikiem) skomentujesz TEN post masz możliwość wystąpienia w Christmas Special wraz z naszą wspaniałą rodzinką oraz innymi!
Zgłoszenia przyjmujemy do 21.
Gdy już napiszesz komentarz poczekaj na naszą odp "już".
Po tym opisz jak ma wyglądać twoja postać i jaki ma mieć charakter i wgl!
Tylko pamiętajcie, że postać jest NORMALNA!
Opis postaci wyślijcie w prywatnych wiadomościach po zatwierdzeniu!
Pozdrawiam i ściskam gorąco
~Miyoshi

poniedziałek, 8 grudnia 2014

Pamiętnik~10.09.2014r. (cz. III)

Dziewczyna wpatrywała się we mnie.
-Koleś, to nie pora na żarty. I w ogóle jak tu wlazłeś?!
-Koleś?
-Boże...jaki nie ogarnięty...
Westchnąłem i zignorowałem jej odzywki.
-Zbliża się godzina twojej śmierci.
-Szczerze, to mi to jest obojętne, bo nikomu na mnie nie zależy. Nikt nie ruszy dupy by mnie uratować.
-Nikt? A ten chłopak?
-Chodzi ci o Jeff'a?
-Nazwisko
-Jeff'a? Woods...
Wyciągnąłem notatnik.
Przekartkowałem go i...
Woods...woods...woods...
Hmmm...
-Jest - oznajmiłem.
-I co?
-Zależy ci na nim?
-N-nie! Nie obchodzi mnie, ani trochę, los tego kaszalota!
Spojrzałem na nią.
-Czy aby na pewno.
-No...może troszeczkę, al-przerwałem jej.
-On już raz "umarł"...- przerwałem - będzie żył dosyć długo, ale umrze tragicznie.
Jane jakby się wystraszyła.
Kiedy to zauważyłem pomyślałem, że przeprowadzę mały eksperyment.
-Chodź- wyciągnąłem do niej rękę- pokażę ci coś.
Dziewczyna zawahała się.
-Co?
-Pokaże ci coś, co ludzie nazywają wspomnieniami. Twoją przeszłość.
Niepewnie chwyciła mnie za rękę.
Przeniosłem nas do rzeki wspomnień Jane.
Dookoła nas była pustka.
Dziewczyna z niedowierzeniem patrzyła na upływające wspomnienia.
Nagle zwróciła uwagę na jedno z nich.
-Mamo...- wyszeptała. W kącikach jej oczu pojawiły się łzy.
-Choć- rzuciłem krótko i przeniosłem nas tam.
*Na drodze stała kobieta z małą dziewczynką. Śmiały się. Były szczęśliwe.*
Jane patrzyłs na to i chciała podejść, ale nie mogła. Matka jej nie widziała. Była obserwatorem.
Mogła tylko trwać i patrzeć na "wspomnienia", tak jak każdy człowiek.
Czasu nie da się cofnąć, a śmierci oszukać.

wtorek, 2 grudnia 2014

Pamiętnik Jeff The Killer~10.09.2014r. (część I)

Wszystko wyglądało normalnie. Nie zapowiadało się na jakąś tragedię czy coś.
Spałem. Słodko i smacznie. Tak niewinnie i wgl.
I ze snu wybudziły mnie krzyki. Postanowiłem to szybko sprawdzić i wychyliłem głowę z namiotu.
-O cholera...- mruknąłem do siebie.
Nadciągają. Od razu pobiegłem do Jane a ona siedziała na łóżku i rozglądała się.
Zanim zdąrzyła zapytać, ja jej odpowiedziałem.
Jane jakby się tym nie przejęła.
-I tak zginę...różnicy mi to nie robi czy dzisiaj, czy jutro. - wzruszyła ramionami.
Spojrzałem na nią. Siedziała tak i nie miała zamiaru się stąd ruszać.
-Idziesz?
-Nie.
-Nie?
-Nie.
-Ok.
Podszedłem do niej i przerzuciłem ją przez ramię.
-Kaszalocie! Puść mnie! Rozumiesz?! Czy się cofnąłeś w rozwoju?!
Zignorowałem Jane (codzienność) i ruszyłem w drogę do kryjówki.
Przedzierałem się przez ludzi idących w innym kierunku.
-Przygotowujemy się do walki! - rozkazy rozpływały się gdzieś w tłumie.
Kiedy się przedarłem posostało tylko wdrapanie się na skałę. Tak, skałe.
-Puść mnie! Chce już umrzeć!
-Jane zamknij się.
To ją na chwilę uciszyło. Podkreślam NA CHWILĘ.
Kiedy wkońcu się wdrapałem podszedłem i odsunąłem kamień.
Ujrzałem żelazną bramę, do której włożyłem i przekręciłem klucz.
Wszedłem do jamy i usadowiłem Jane na podłodze.
-Zostań tu, przyjdę po ciebie później.
Po tych słowach wyszedłem i zamknąłem za sobą żelazne kraty.
-Jeff wypuść mnie, rozumiesz?! Nie zostawiaj mnie tu samej!
-Przepraszam Jane, ale tak będzie lepiej.
-Nie, Je-
Jej głos urwał się, gdy zakryłem drzwi kamieniem.
Przysypałem go jeszcze kilkoma dodatkowymi.
Po tym odwróciłem się i spojrzałem na pole bitwy, wyciągając nóż z kieszeni bluzy.
To dopiero początek.

Koniec części I

Pamiętnik ~10.09.2014r. (część II)

Dlaczego myślicie, że to Neko (prowadzi pamiętnik Jane) pisze te pamiętniki?
Miyoshi czuję się niedoceniana T^T
To moi to wszystko napisała.
Dobra, bez zbędnego pierdzielenia!

~~
Odór śmierci był coraz silniejszy. Przystanąłem i otworzyłem notatnik.
Przekartkowałem go.
-Ile dusz jest spisanych na dzisiaj...-mruknąłem- tragedia.
Zamknąłem notatnik i schowałem go.
Od tego smrodu już boli mnie głowa.
Nie zważywszy na to ruszyłem w drogę, drogę do piekła.
Tego dnia, jakoś wszystkie kolory wyblakły, albo przynajmniej tak mi się zdawało.
Na szarą warstwę padała szkarłatna czerwień. Powoli, kropla, po kropli.
Byłem już coraz bliżej. Smród mocno uderzał w moje nozdrza.
Ujrzałem świat. Świat bez kolory. Kolory wyblakły lub też nigdy takich nie było.
Twarze trupów nie miały wyrazu, a od ich bladej skóry odbijało się blask płomieni.
Patrzyłem na to. Teraz świat nabrał koloru. Szkarłatna czerwień dominowała nad szarością.
Prawdziwa rzeź. Anioły i demony toczyły walkę na śmierć i zycie a wokół nich tańczyły pomarańczowoczerwone płomienie. Przyglądałem się. Nie mogłem zrobić nic więcej.
Objąłem całe pole walki moim wzrokiem i czekałem na osobę, która przyciągnie moją uwagę na tyle, abym mógł popatrzeć na jej ostatnie chwile.
Otworzyłem swój notatnik. Wyjąłem długopis i zacząłem skreślać martwych.
Po chwili moją uwagę zwróciło jedno nazwisko.
-Jane Arkensaw urodzona...-mamrotałem pod nosem - data śmierci 10 IX 2014 godzina 08:49:15
Spojrzałem na zegarek.
-8:10
Wydaję się to być interesujące...Postanowiłem to sprawdzić.
Spojrzałem ostatni raz na obraz wojny.
-Pierwszy...
Po chwili ruszyłem w stronę Jane.
Jestem ciekaw, jak zareaguje na śmierć...
Większość nie chce się rozzstawać z tym światem, ale znajdują się też tacy co nie doceniają daru życia. Odierają je sobie. Bemyślmność. Myślą, że "po tamtej stronie" będzie lepiej.
Samobójcy to tchórze, ale również ludzie odważni.
tchórzpogard. «człowiek łatwo ulegający uczuciu strachu»
odwaga 
- «śmiała, świadoma postawa wobec niebezpieczeństwa»
 Bo któżby miał odwagę zabić własnego siebie?
Skończyłem nad tym rozmyślać, gdyż dotarłem do...jaskini?
Zauważyłem za głazami coś błyszczącego.
Odsunąłem kamień i zobaczyłem żelazną bramę.
Postanowiłem jej nie ruszać i przeniknąłem przez głazy. W jaskini była wydrążona mała jama, a do tego w jej wejściu zamontowano żelazne drzwi i przysypano to głazami.
Zobaczyłem dziewczynę. Siedziała przy ścianie. Nie widziała mnie.
Wstała i zaczęła walić w ścianę.
-Cholera! Jeff ty idioto!
Otworzyłem notatnik.
-Jane Arkensaw...tak? - mruknąłem pod nosem.
Dziewczyna opwróciła się gwałtownie.
-Kto to?!
-Można by rzec, że Śmierć.


Koniec części II


niedziela, 30 listopada 2014

Pamiętnik Jane The Killer - 10.09.2014r.

Dzisiaj wstałam pełna życia. Tak, dobrze przeczytaliście PEŁNA ŻYCIA. Ostatnio się ogarnęłam, że nie warto ubolewać. Mam gdzieś, że mogę umrzeć. Przestałam się tym przejmować. Automatycznie moje samopoczucie przez to również się poprawiło. Jeff już dawno, oj dawno nie dostał opierdzielu i chyba mu z tym dobrze. Staram się nie myśleć o tym co nadejdzie. Jednak z dnia na dzień jest to coraz trudniejsze. Myślę, że trucizna zaczyna działać. Dość często mam zawroty głowy, jest mi nie dobrze. Próbuję to maskowaćmaskować co nie jest łatwe. Zauważyłam, że "ludzie" od jakiegoś czasu zaczęli bardziej zwracać na mnie uwagę. Uśmiechają się do mnie, rozmawiają. Czyżby działali zasadą "uszczęśliwmy jej ostatnie dni". Trochę mnie to wkurzyło, ale... Życie. Tak w zasadzie po co ten facet mnie dźgnął? Jeszcze ani razu nie otrzymałam informacji, do których potrzebny był łącznik. Mogło się obejść bez tego. Jak już znajdziemy odtrutkę to z Najwyższym też mam trochę do pogadania.

Pamięnitk~10.09.2014r. (część I)

Więc...UWAGA, UWAGA!
Wielki finał!!!!!!!!!!
Te chwile są speszjal, więc te pamiętniki będzią z narracji trzeciej osoby!
A teraz coś w rodzaj konkursu (?).
Kto odgadnie kto pisze pamiętnik (nie, nie ja)...będzię mógł się czuć jak mentalny zwycięzca!
A i jeszcze jedno, może jak skomentujesz to poleci dla ciebie dedyczek :3
Żeby nie przedłużać.

~~
Kolejny szary dzień, w iluzji, którą nazywamy życiem.
Odór śmierci towarzyszy mi przez całe życie, lecz są dni gdy ten zapach jest cholernie nasilony.
Czuję, jakbym miał zaraz się nim udusić. Nienawidzę tych dni, choć napotykam je raz na kilka tysięcy lat. Żniwa, które wtedy zbieram przerastają nawet wyniki śmiertelników.
Ahhh...a ci potrafią być naprawdę głupi. Ale widać, że rośnie im konkurencja.
Wschodziło słońce, a ja jak głupi się w nie wpatrywałem z myślą:
"Czy uda mi się zerwać te brzemiona, które dźwigam już od niepamiętnych czasów?" 
Z moich rozmyśleń wyrwał mnie ten sam odrażający zapach, który świadczył o najgorszym.
Czarny płaszcz, spoczywający na moich barkach, powiewał na delikatnym wietrze.
Czułem, co się święci, ale nikomu nie mogłem pomóc. Mogłem się tylko przyglądać.
Po chwili ruszyłem za zapachem.
-Przepraszam...- wyszeptałem.
Gdy odbieram komuś bliską mu osobę, czuję się winny.
Nie mogę zapomnieć widoku łez, a w mojej głowie odbijają się echem lamenty zrozpaczonych ludzi.
Lecz, nie tylko ludzie zostali obdarzeni uczuciami, demony i anioły także.
Potrafią się do kogoś przywiąząć, bądź też kogoś kochać. To zjawisko ciekawi mnie najbardziej.
Do tej pory zastanawiam się co to znaczy słowo kochać.
W słowniku widnieją czarne, wytłuszczone literki układające się w słowa:
Kochać «darzyć kogoś uczuciem miłości albo bardzo lubić kogoś lub coś; też: żywić do osoby płci odmiennej gorące uczucie połączone z pożądaniem»
Co to jest miłość?
1. «głębokie uczucie do drugiej osoby, któremu zwykle towarzyszy pożądanie»
2. «silna więź, jaka łączy ludzi sobie bliskich»
3. «poczucie silnej więzi z czymś, co jest dla kogoś wielką wartością»
4. «głębokie zainteresowanie czymś, znajdowanie w czymś przyjemności»
5. «obiekt czyichś uczuć i pragnień»
6. «pożycie seksualne»
Chciałby kiedyś doznać takiego uczucia jak miłość, czy przywiązanie.
Szukałem na to odpowiedzi w wielu książkach. Nie znalazłem.
Niestety, zostałem wybrany na tego, co nigdy nie dozna uczucia bliskości czy miłości.
Kiedyś, gdy rozmawiałem z Najsilniejszym (I), powiedział mi, że się zakochał.
-A co to znaczy "zakochałem się"? - zapytałem przekrzywiając głowę.
-Nie wiesz?
Pokręciłem głową.
-To...hmmm...jakby to nazwać...to darzyć kogoś wyjątkowym uczuciem.
-A co to uczucie?
Pierwszy zaśmiał się.
-Widzę, że zostałeś skrzywdzony.
-Jak to? - oburzyłem się - Przecież mam wszystko czego chcę!
-Ryu...być może teraz tego nie rozumiesz, ale zrozumiesz kidy będziesz starszy. - poczochrał mnie po głowie. Odtrąciłem jego rękę.
-Nienawidzę gdy tak robisz!
Pierwszy zaśmiał się.
-Może kiedyś zrozumiesz...
To była moją ostatnia rozmowa z nim, potem rozpoczęło się polowanie i już nigdy więcej go nie widziałem. 
Szukałem także wielu innych definicji.
Zakochać się — zakochiwać się
1. «poczuć miłość do kogoś»
2. «zacząć bardzo lubić lub podziwiać kogoś lub coś»
Uczucie
1. «synteza wszystkich stanów emocjonalnych, stanowiąca główną motywację ludzkiego postępowania, zwykle przeciwstawiana logice i rozsądkowi»
2. «stan psychiczny odzwierciedlający stosunek do zdarzeń, do innych ludzi, otaczającego świata i siebie samego»
3. «miłość, sympatia, przyjaźń, namiętność do kogoś»
4. «doznanie fizyczne»
Mimo tego, że przeczytałem tak wiele książek, miom tego, że prowadziłem wiele badań na śmiertelnikach, to i tak do tej pory nie mogę zrozumieć o co ci wtedy chodziło.


Koniec części pierwszej.

poniedziałek, 24 listopada 2014

Pamiętnik Jane The Killer - 5.09.2014r.

Tak wiem, że z opóźnieniem to piszę, ale nie moja wina, że Miyoshi pruje jak ruski czołg pod górkę, nie mam pojęcia jak to robi ;____;
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Chaos, kompletny chaos. Krzyki, lamenty. Ogień. Noooo, dobra trochę przesadzam. Ja lubię wyolbrzymiać. W skrócie mówiąc: anioły wykryły nasze obozowisko i zaatakowały, znowu... Dlaczego nie staniemy do walki tylko według ich woli teraz spierniczamy? Przecież to bez sensu. Gdzie tu sprawiedliwość? Nie możemy osłabić ich sił? Nie, lepiej unikać gałęzi drzew, kiedy biegnie się na łeb na szyję. Na początku nie mogłam znaleźć nikogo z naszych. Typu wujek, Sally, Jeff, Lucy. Na szczęście po jakimś czasie fanka kucyków sama się do mnie przykleiła, z nią była Lucy, a wujek no to cóż... trochę się wyróżnia z tłumu. Jednak nigdzie nie było Jeff'a. Szliśmy przez las w dużej grupce i wmówiłam sobie, że tylko go nie mogę wychwycić wzrokiem. Ale tak nie było. Upewniłam się. Nigdzie go nie było, na 100%. Co jeśli został tam? Mogło mu się coś stać. Powiedziałam o tym Luckowi. On oczywiście chciał coś zrobić, ale byli ważniejsi od niego... I ci ważniejsi nie mieli zamiaru po jednego wracać. Fakt, że Toby też się zgubił nie pomógł. Dla  nich ważniejsze są ich własne tyłki. Miałam nadzieję, że nic im nie jest. Jeśli obydwoje żyją to sobie poradzą. A jeśli nie? A nawet tak nie myśl Jane! Otrząsnęłam się i ruszyłam naprzód, udając, że wszystko jest ok. W końcu dotarliśmy do celu. Luc wcześniej już mówił, że idziemy do głównej naszej bazy, ale... nie spodziewałam się, że będzie taki duży! Myślałam bardziej, że to jakaś leśna wioska, a tu nie, to obóz. Przywitano nas dość oschle i wskazano domki letniskowe nam przydzielone. Tak gdzieś 8 osób na domek, zajebiście, ale w sumie nie spodziewałam się luksusów. Później chciałam się trochę zorientować w tym obozie i spytać kogokolwiek co z fantem zagubionych. Przechodząc usłyszałam kłótnie. Uwierzcie. Jakbym wiedziała czego się dowiem nawet na to nie zwróciłabym uwagi i poszła jak najdalej stąd. Ale ciekawość zwyciężyła. Nie rozpoznałam za bardzo kto mówił, ale nie spodobało mi się to.
-Co z nią robimy?
-Cholera... same problemy, dzięki niej Elise może nas namierzyć.
-Bo jest łącznikiem.
-I nie zmienimy tego!
-Zawsze jest odtrutka.
-Pamiętasz ci się stało ostatnim razem? Połowa z nas zginęła przez tą odtrutkę!
-Ale...
-Żadnego ale. Nie będzie odtrutki, a co do dziewczyny... jeszcze pomyślę.
Zakryłam dłonią usta. Nie mogłam w to uwierzyć! Jak mogli? Jak można być tak samolubnym?! Przecież każdy ma prawo żyć, a ja mam na to szanse, ale oni ją niszczą... Dlaczego do jasnej cholery?! Byłam wściekła, a zarazem zrozpaczona. Czyli nie ma już dla mnie nadziei? Nie. Nie poddam się, są ludzie, którym jeszcze mogę ufać, no i nie mogę doczekać się miny tamtego gościa jak przeżyję.

Mała informacja

Hejoo ^^
Ten post nie będzie specjalnie długi.
Koniec wątku o polowaniu już niedługo, więc zostanie to napisane w kilku częściach, bo tekst byłby za długi (a takie teksty zazwyczaj po jakimś czasie czytania nudzą i się to czyta "Bo się zaczęło to trzeba skończyć"). Znam to z własnego doświadczenia.
I mam do was jeszcze jedno pytanie:
Czy chcielibyście, aby paring JeffxJane był na tym blogu/ czy z nim skończyć/przenieść go gdzie indziej. Proszę przemyślcie to i pozostawcie komentarz. 
Jeśli jakieś komy nie pojawią się do końca tygodnia to ja i inne bloggerki o tym zadecydujemy.
Więc proszę przemyślcie to.
Dziękuję za przeczytanie
                                                                                      ~Miyoshi  

niedziela, 23 listopada 2014

Pamiętnik Jeff The Killer~09.09.2014r.

Wczoraj ruszyliśmy w drogę (nic ciekawego) i rozbiliśmy obóz (znów nic ciekawego).
Obudziłem się. Ognisko już dawno wygasło. Nie, że coś, ale jakieś dzikie wiewiórki mogły nas napaśc i z...pobić, pogryźć. Nieważne.
Usiadłem na swoim posłaniu. Taaaak łóżko wodne z mięciusimi poduszkami w różową panterkę...boże kogo ja mam zamiar oszukać? Boże? Przecież ja walczę po stronie piekieł.
-Idziemy. - rzucił chłodno Tobi wyrywając mnie z zamyśleń.
Od kiedy "wybudziłem" go z transu czy coś, to tak nadzwyczaj dziwnie się zachowuje.
Mniej rozmowny niż zawsze, a wyraz twarzy już nie przypomina chłodnego kolesia, tylko kolesia, który czeka na śmierć.
Wstałem, wziąłem torbę i ruszyłem za Tobi'm.
Szliśmy, szliśmy, szliśmy...
Przez moją głowę przechodziły różne myśli.
W pewnym momencie się zamyśliłem i wpadłem na Tobi'ego.
-Tobi, łomie, nie właź mi po...
Gdy zobaczyłem osobę, na którą wpadłem doznałem lekkiego szoku.
-Lucy!
-Jeff!
Niedźwiadek!
Tobi się na nas patrzył. Nawet nie zareagował na "łoma" i stał cicho.
-Choćmy do obozu!
-Obozu? Jaki znowu obóz? - zapytałem.
-Długo bo opowiadać, lepiej choćcie. - ponagliła nas.
Przez jakieś kilka minut prowadziliśmy krótką pogawędkę. Znaczy ja i Lucy, bo Tobi cały czas siedział cicho.
-Wiesz, jak Jane się o ciebie martwi? - powiedziała Lucy.
-Cooo? Ona? O mnie? Ostatnio tak się na mnie wkurzyła, że teraz pewnie nie chce mnie widzieć!
-No co ty!? Naprawdę? Nie widziałam tego po jej zachowaniu.
-Martwi się o mnie?
-No prawie ciągle się pyta Lucka o ciebie i siedzi jak na szpilkach. - kiwnęła głową Lucy.
Teraz w tej chwili zacząłbym skakać, ale trochę by to było dziwne.
W końcu doszliśmy do......wow wow wow wow obozu! Ogromnego obozu! To miało wielkość małego miasteczka jak nie większe. W tej bazie był ogrom demonów, tytanów, upadłych aniołów i tak dalej, i tak dalej...
-Choćmy do naszego namiotu. - powiedziała Lucy ciągnąc mnie i Tobi'ego za rękę.
A właśnie namioty! Wyglądały jak małe domki, ale były też takie ogromne! Kolor namiotów to ciemny zielony. Każdy namiot leżał w danej strefie (A,B,C,D) i miał własny numer (0-100).
Lucy ciągnęła nas przez tłum, aż w końcu wciągnęła nas do namiotu.
-Paczajcie ludki, kogo znalazłam! - mówiąc to podniosła nasze ręcę jak jakieś trofeum, które wygrała w jakiśch ważnych zawodach.
Jane wstała z miejsca. Spojrzałem się na nią.
Mruknęła coś pod nosem. To chyba było "Jeff", ale nie jestem w 100% pewny, bo to mógłby być także "Krem". Ale...
Położyłem torbę ostrożnie na bok. (Wy dobrze wiecie co tam jest. Nieee? To nie. Trzeba było uważniej czytać poprzednie pamiętniki!)
Lucy po chwili nas puściła i wyszła mówiąc "Mam coś do roboty".
Jane podeszła do mnie.
-Jeff...możemy...pogadać na osobności?
-No to w takim razie może wyjdziemy?
-Ok.
Wyszliśmy z namiotu. Miałem już zamiar iśc, ale zatrzymała mnie Jane.
-Jeff...może...- Jane zaczerwieniła się - złapiemy się za ręcę.
Uśmiechnąłem się.
-N-n-nie myśl sobie! To tylko, aby nie zgubić się w tłumie! - krzyknęła i trzepnęła mnie w ramię.
Złapałem Jane za rękę i ruszyliśmy przed siebie. 
-Słuchaj Jeff.
-No.
-Boję się...
Zatrzymałem się, a Jane na mnie wpadła. (Jane szła trochę za mną)
-Jeff, kaszalocie!
-Jane...czego ty się masz bać?
-No...śmierci.
Boże jaki ty głupi jesteś! Ej znowu boże...F*ck!
-Jane, na pewno się znajdzie odtrutka!
-A jak nie?! Lucek mówił, że chcą porzucić poszukiwanie odtrutki! Słyszałam jak o tym rozmawiał z Najsilniejszym!
Zamurowało mnie. Dobra, Jeff, musisz się wziąc w garśc i ją uspokoić.
-Jane - przyciągnąłem ją do siebie - dołoże wszelkich starań, aby znależć tę odtrutkę i nie odpuszczę!
Jane przytuliła się do mnie. Płakała. Nie wiedziałem czy ze szczęścia, czy ze strachu.
Pogłaskałem ją po głowie.
Znajdę to cholerstwo choćby nie wiem co!

sobota, 22 listopada 2014

... trzy kropki nienawiści ( Jeff,Jane i Sally )

 1)
Więc kochani chciałam was przeprosić za brak mojej osoby i aktywności na blogu. Miałam laptopa w naprawie przez pewien czas a następnie masę rzeczy w szkole.
( Jestem ciekawa jak tamte się wyrabiały a w szczególności Jeff - hmmm czarna magia )

2)
Jakby to powiedzieć tak troszeczkę, minimalnie pogubiłam się z tymi wpisami. Nagle patrze nawiedzony Tobby, następnie dziwne sny Jeffa ( czemu się dziwić ) a na koniec jakaś babka chce dorwać SLENDIEGO !!!! ( Run forest run ! )

3)
Dlatego z powodu tych nowości muszę poczekać aż inne bloggerki mnie oświecą co mam i jak pisać. ;)

Mam nadzieje że się gniewacie chociaż i tak pewnie nie zauważyliście że mnie nie było...
No nic teraz mam zamiar się poprawić i zacząć regularnie pisać wpisy :)

Jeszcze raz was przepraszam i inne bloggerki :3
I czemu ten blog jest różowy ?! xD

- hmm Slendi ?

piątek, 21 listopada 2014

Pamiętnik Jeff The Killer~08.09.2014r.

Obudziły mnie głosy. Tobi nie hałasuj! Otworzyłem powoli oczy.
Osz kurde PSY! @#$%&^&((&(^&#@)@!!
A na czele stała Alex.
-Witaj panie Woods.
Wymierzyła we mnie pistoletem i pociągnęła za spust...

Obudziłem się.Uff to tylko sen. Tobi sobie spał, nikogo dodatkowego nie ma w pokoju.  Dobra, to tylko koszmar Jeff, tylko koszmar.
Okryłem się kołdrą i zamknąłem oczy. Zasnąłem.

-Jeff!
Jane siedziała na kocu.
-Co ty tam robisz?
-Jaaaa...? Niiiiic...
-Choć tu!
Podszedłem i usiadłem obok na kocu.
-No, po co mnie wołałaś, księżniczko.
-Żadna księżniczko.
-No, ale jesteś moją...
-Tak, tak.
Oparłem głowę o kolana Jane.
Uśmiechnęła się. 
-Jeff, chcę ci coś bardzo ważnego powiedzieć on c...
Po chwili jej słowa stały się niewyraźne.

Obudziłem się. Spojrzałem na zegarek wiszący nad mały stolikiem stojącym w kącie.
Była 6.30.
Postanowiłem się jeszcze zdrzemnąć.
Przykryłem się kołdrą i zamknąłem oczy.

Widziałem płomienie. Dookoła był ogień. Przede mną stała Jane. Łzy spływały po jej policzkach. Rozejrzałem się i obok mnie stała postać. Miała rozmazaną twarz. Nagle postać zamchnęła się, gdyż trzymała w dłoni tasak i...

Obudziłem się. Tobi już wstał. A ja nadal siedziałem na łóżku zastanawiając się nad tym co mi się śniło.
Czy to mogła być wizja przyszłości?
Nieeee...
To chyba tylko wymysł mojego mózgu...




Pamiętnik Jeff The Killer~07.09.2014r.

Zatrzymaliśmy się (ja i Tobi) w jakiejś osadzie. Taka osada neutralna. Przebywały w niej głównie dusze. Lecz często przyjeżdżały tu anioły bądź demony, więc nie byliśmy ZBYT bezpieczni.
Zameldowaliśmy się w jakimś tam hotelu. Daję głowę, że 2*, aleee...nieważne.
Kolory ścian w tym budynku były wyblakłe i szare. Po zobaczeniu recepcji nie oczekiwałem cudu. 
Wszedłem do pokoju za Tobi'm. 
No i się nie doczekałem. 
Ściany w kolorze zgniłej zieleni. Na dywanie widniała podejrzana plama.
Podejrzewam, że to koci mocz, ale mogę się mylić, bo może to nie kot oddał tu mocz tylko ktoś, kto już był po kilku drinkach, ale... nie wnikam.
Spostrzegłem też jeden mały problem. Było jedno łóżko. Małżeńskie.
-Tobi...dlaczego tu jest jedno łóżko?
-Bo wszystkie inne pokoje miały rezerwacje. - odparł chłodno.
-No, ale...co sobie pomyślą o NAS?
-Jak to co? To jak dziewczyny śpią razem w łózku to BFF, a jak faceci to geje.
Może by tak spać na podłodze?
Nie, nie, nie...od razu odrzuciłem taką możliwość. Wizja snu obok nieznanej substancji plamy mnie nie zachwyca.
Po chwili Tobi oznajmił mi, żeby przygotował się na wyjście na miasto.
Byłem troszkę zdziwiony, no ale, jak mus to mus. 
Przygotowania zajęły mi 5 minut. Przemyłem twarz wodą, przeczesałem włosy i wziąłem kasę.
No bo przecież wychodzimy na miasto!
Usiadłem na łóżku czekając na Tobi'ego.
Zacząłem rozmyślać.
"Ciekawe gdzie oni teraz są... 
 I co się dzieję z Jane, i czy wszystko z nią dobrze...
 Oby było...
 Mam też taką nadzieję, że będą się próbowali z nami skontaktować..."
-Jeff- z zamyśleń wyrwał mnie Tobi - śpiąca królewno, wychodzimy.
-Ha ha ha...bardzo śmieszne...
Wstałem i wyszedłem z pokoju, po czym Tobi zamknął drzwi.
Zeszliśmy po schodach i wyszliśmy z hotelu. 
Naszym oczom ukazała się jeszcze tętniąca życiem ulica.
Choć była godzina 16.00.
Ruszyliśmy więc na podbój miasta!
Nie no co wy, poszliśmy do apteki, spożywczaka i Tobi z kimś tam rozmawiał itd.
Ogólnie: Nudziłem się.
Potem, gdy załatwiliśmy wszystkie sprawy poszliśmy do 
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
dooooo.....
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
SKLEPU Z PAMIĄTKAMI!!!!!!!!!!!!
Zajebiaszczo nie? Nie? Nieeeee....
Oglądałem tam jakieś duperelki z myślą o Jane.
Pomyślałem, że jej coś kupię. No bo... tak robią normalni ludzie... nie ? XD
Rozglądałem się i w oko wpadła mi pozytywka.
Wygrywałą melodię "Rome and Juliet-Love Theme" 
( https://www.youtube.com/watch?v=mOnmljoC6PQ )
Była ślicznie zdobiona. Pozłacane boki wspaniale się komponowały z wspaniałym malowidłem na pokrywie. Uniosłem pudełko i otworzyłem je. Na środku obracała się prześliczna figurka Julii.
Postanowiłem to kupić. 
Sprzedawczyni uśmiechnęła się pakując pozytywkę w różowy papier prezentowy.
-Dla dziewczyny? - zapytała.
Kiwnąłem głową odbierając zapakunek. 
Po tym wyszliśmy ze sklepu i skierowaliśmy się w strone hotelu.
-Co ty tak tam niesiesz? - zapytał Tobi.
-A nic,nic...
Tobi spojrzał się na mnie podejrzliwie i odwrócił wzrok.
Resztę drogi przeszliśmy w milczeniu.
Kładąc się położyłem pozytywkę na szafce nocnej.
-Dobra noc - mruknął Tobi.
Odpowiedziałem mu.

Szepnąłem do siebie
-Dobra noc Jane.

Pamiętnik Jeff The Killer~06.09.2014r.

Ten obrazek mówi wszystko!
PS Miyoshi miszcz painta! I ta proffesional cenzura i wgl!

~~
Okazało się, że wszyscy gdzieś uciekli! Zostawili mnie! Mnie? Chciałem popaść w rozpacz niczym jakaś 13-latka, którą rzucił chłopak.
-Jeff, słuchaj, pamiętasz, co się wczoraj wydarzyło? - zapytał Tobi drżącym głosem.
-Nieee...
-Nic?
-Nic
Tobi westchnął.
-Pewnie wymazała ci pamięć...
-Ale...czy takiej zdolności nie posiada wujek?
Tobi poprawił gogle, które spoczywały mu na głowie. Czekałem na jego odpowiedź.
-Bo widzisz...
Zamilkł.
-Kim ona jest?
-...
-Czego chce?
-...
-Dlaczego tak bardzo się jej boisz?
Tobi zesztywniał.
-Słyszysz?
-Przepraszam, ale...boję się...
-Dlaczego?
-Bo widzisz...ona nie jest aniołem czy czymś pochądzącym z nieba...
Spojrzałem na niego ze zdwiniem.
-Ona jest...taka jak my...
Zamurowało mnie...
-C-c-coo...?
-Alee...ona...pomaga ludziom....nienawidzi nas...a w szczególności Slender'a
-A-ale dlaczego?!
-Usiądź...opowiem na te pytania...
-Więc...kim ona jest?
-Jest tworem takim jak Slender, lecz wcześniej była człowiekiem.
Wybałuszyłem oczy.
-Że co?!
-To prawda... - odpowiedział z kamienna twarzą.
-Tooo...czego ona chce...
-Pragnie zemsty.
-Na kim?
-Na nas
-Nas?
-Slender'owi, Hoodie'mu, Masky'emu i mnie.
-Dlaczego?
-Bo Slendi zmienił ją w to coś czym jest teraz i zabrał jej najcenniejszą rzecz.
-Ale dlaczego?
-Powody prywatne.
-Jakie "powody prywatne"?
-Nieważne, to chyba już twoje ostatnie pytanie, prawda? Więc ruszajmy w drogę nie możemy tu zostać.
-Ale... - zanim to powiedziałem wstał.
-No chodźmy. - poganił mnie.
Wstałem i zabrałem ze sobą torbę w której był tajeniczy notatnik.
Zacząłem rozmyślać i doszedłem do jednego wniosku.
W tym notatniku znajdę odpowiedź na wiele pytań.


Pamiętnik Jeff The Killer ~05.09.2014r.

Wstałem rano, bardzo rano, bardzo, bardzo rano. Zobaczyłem Tobi'ego siędzącego nad ogniskiem. Jakby tak jakoś pobladł czy cuś. Rozejrzałem się.
-A gdzie reszta? - zapytałem.
Tobi dalej dłubał w ognisku.
-Ej, gdzie reszta?- ponowiłem pytanie.
Tobi podniósł wzrok. Jego oczy, były bez wyrazu, do tego jeszcze podkrążone. Poruszał wargami. Po chwili stracił zainteresowanie mą osobą i zaczął się znów wpatrywać w płomienie.
Pomyślałem, że się źle czuje czy coś.

Oj jak ja się wtedy myliłem...

Postanowiłem się rozejrzeć za kimś  poszukać Jane.
Chcę ją przeprosić za wczoraj. Nie powinienem był do niej w ogóle  podchodzić. Przecież chodziła podk*rwiona, a ty do niej polazłeś baranie!
Rozglądałem się, nikogo nie było. Ej, no czyżby o mnie zapomnieli? O mnie? O mojej zajebistości i w ogóle? Nie, to musi być żart!
Wróciłem w miejsce gdzie siedział "nawiedzony" Tobi.
Tym razem dało się usłyszeć, to co mówił.
Ona nas widzi,
Ona nas słyszy.
Bacznie się nam przygląda.
Wychyla się zza cienia.
Ona nas zabija.
Uciekam, 
Nic to nie daje,
Biegnę, 
lecz dawno zauważyłem, ze w miejscu.

Spojrzałem na Tobi'ego. Szturchnąłem go w ramię.
-E, stary, wszystko w porządku?
Tobi się ocknął. Jakbym go właśnie obudził z koszmaru.
-Nie...nic nie jest w porządku...

czwartek, 20 listopada 2014

Pamiętnik Jane - 4.09.2014r.

Na prawdę, wybaczcie, że tak długo nic nie dodajemy i akcja trochę stoi w miejscu. Staramy się jak możemy, ale nie jest łatwe w ciągu tygodnia wejść na komputer, kiedy cię rodzic kontroluje. Na pewno wiecie o czym mówię. Dziękuję w imieniu nas wszystkich za tyle wejść i komentarzy, życzenia z weną również się przydadzą :) A teraz zapraszam do czytania.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jeff znaleziony, ogólnie wszyscy znalezieni i znowu jesteśmy razem, jak wcześniej. Taaa... chciałoby się. Ukrywamy się po lasach, ja nie wiem kiedy spodziewać się śmierci i kolejne dziwne sny, ale te były jeszcze inne. Nic nie widziałam, Za każdym razem jedynie ciemność. A potem słyszałam lekko zachrypnięty kobiecy głos, który mnie nawoływał, po imieniu lub po prostu "chodź, chodź do mnie". Może bym nawet sprawdziła gdzie mam iść, ale nie mam jak. Uznałam, że śmierć nadchodzi dużymi krokami i wcale nie jest facetem tylko kobietą. Jestem "lekko" poddenerwowana. Każdy by był na moim miejscu. Najwyższy mi nie powiedział kiedy trucizna zacznie działać, ale spodziewam się, że idealnie akurat gdy ostateczna bitwa się zacznie ja wykituję. Siedziałam zamyślona, aż usłyszałam czyjś głos. Wyrwał mnie z moich zamyśleń. Trochę się wystraszyłam, nie powiem. To był Jeff. Próbował się dowiedzieć co mi jest, ale jak już mówiłam jestem dzisiaj lekko poddenerwowana, więc miła i kulturalna rozmowa zamieniła się w kłótnie i to szybko, rekordowo. Wszystko mnie dzisiaj wpieniało, sorry taka się urodziłam. Postanowiłam ochłonąć, więc poszłam na strumyk. Na szczęście tamci mają trochę logiki i zatrzymaliśmy się gdzieś w pobliżu wody i miałam blisko. Usiadłam na skalistym brzegu. Po jakimś czasie zaczęło mi się nudzić, a nie chciałam jeszcze wracać. Fakt, mogłam tak nie naskakiwać na Jeff'a. Ale sobie zasłużył! Czy nie...? Sama już nie wiem. Mam wrażenie jakbym była w rozsypce, jakby czegoś brakowało. Na pewno był to dom, gdzie każdy z nas był bezpieczny i spędzaliśmy wspólnie wspaniałe chwili. Dlaczego do kurdy nędzy akurat jak my żyjemy musiało zacząć się polowanie?! Są one co jakieś sto lat, a trafiło na nas. To niesprawiedliwe. Uznałam jednak, że użalanie się nad sobą nie pomoże. Z nudów zaczęłam wrzucać kamienie do strumienia, gdy znów usłyszałam ten głos. Nigdy jeszcze to się nie zdarzyło na jawie, więc była zaskoczona jak i wystraszona.
-Chodź do mnie, no chodź.
Wstałam szybko i pomaszerowałam do obozu. Pierwsza zasada lasu jaką przedstawił wujek to: Nie idź nigdzie gdzie wołają, chyba że jesteś pewny, że to osoba, której nie musisz się obawiać. Nie wiem kim jest ta kobieta, ale na pewno jest czego się obawiać. Poza tym zmartwił mnie fakt, że wołała mnie w rzeczywistości, a nie we śnie. Miałam wrażenie, że jest blisko. nie widziałam jej, ale byłam niemal przekonana, że obserwuje mnie. Przyśpieszyłam kroku w końcu docierając do naszego obozu. Odczułam lekko ulgę. Miałam nadzieję, że z nimi nic mi się nie stanie. Z tym przekonaniem  cały dzień udawałam, że wszystko jest dobrze. Nie chciałam im na razie mówić. Uznałam, że mają już zbyt wiele zmartwień. No i jeszcze miałam wrażenie, że ona goniła mnie, tylko mnie.

środa, 19 listopada 2014

Pamiętnik Jeff The Killer~04.09.2014r.

ALLELUJA! (pisze osoba będąca w armi szatana...)  W końcu zebrałam się by to napisać :D
Tak, tak, wiem, wiem, ale szkoła... nic więcej nie trzeba mówić.
Więc, aby już nie przeciągać zapraszam do czytania~!

~~
Mieliśmy ogarnąć dość spory temat. Lucek wymyślał jakieś taktyki, Jane siedziała jak na szpilkach a Slendi... ej stop, gdzie jest Slendi?
Fakt, znajdowaliśmy się w lesie...ale...
A dobra co się nim przejmuje! Podzszedłem i usiadłem obok Jane, ona tak jakby się wystraszyła.
-Wszystko dobrze? - zapytałem.
-Tak, tak...- odparła pośpiesznie -Wszystko w porządku.
-Na to nie wygląda.
-Nie, na prawdę wszystko ok.
-Tak, tak a wiesz, że śnieg jest różowy, bo sikają na niego morsy.
-Eeej - Jane uśmiechnęła się - to mój tekst.
Uśmiechnąłem się i objąłem ją.
-Łoś, łoś.*
-Jeff...
-Tak
-Zabieraj te śmierdzące łapy! - krzyknęła strącając moje ramie.
-One nie są śmierdzące, one ładnie pachną. - fochnąłem się jak jakaś małolata i  wydąłem usta w podkówkę.
-Jeff, wiem, że mogę długo nie pożyć, ale nie wmówisz mi, że mam co nie tak z nosem.
-Nie znasz się. - odwróciłem głowę.
-Kto tu jest babą?!
-Ty...(?)
-Czy to miało być zdanie pytające czy oznajmujące?
-Eeeee... mleko?
-Jeff nie udawaj debila!
-Dobra, no dobra, ale inne dziewczyny ubierają słodziutkie sukienki, pozwalają sie obejmować no i... ten teges
You know, what i mean.
-"Inne dziewczyny" noszą miniówy, standard pół dupki odkryte, pozwalają się macać i dają każdemu facetowi dupy!
-Nie o to mi chodziło!
-Jak szukasz sobie takiej dziewczyny to idź do jakiego kolwiek klubu nocnego!
Odeszła oczywiście w swoim świętym oburzeniu. "To ja mam zawsze racje. Ty nie masz nic do powiedzenia. Twoje zdanie mam wiesz gdzie. " 
Postanowiłem iśc i posłuchać Lucka. Już miałem zrobić wejście smoka, ale powstrzymałem się.
-Mamy tak po prostu ją zostawić?
-Ona ściąga na nas NIĄ!
-I co z tego? ,Mamy ją zostawić na pewną śmierć?
-Odette... nie możemy jej pomóc.
-Przecież jest antidotum. - odezwał się znajomy mi głos. Tak w tej chwili wkracza osoba, na którą każdy czekał! Bruce Willis? James Bond? Justin Bieber?
Nie,nie,nie o to i wielkiiiii....

.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
WUJEK SLENDI!!!!!!!!!!

^
zdrapka, zdrap, aby otrzymać odpowiedz, dla której tak mozolnie zjeżdżałeś w dół.


-Ale bardzo trudno zdobyć składniki, a co dopiero je wykonać.
-To prawda...
-Mistrzu - Tobi! - to jest niebezpieczne...ona będzie podążała jej śladem, a co za tym idzie za nami.
Nastała niezręczna cisza.
-Zgoda, zrobimy to tak jak wy chcecie - to ostatnie słowa jakie usłyszałem zanim odszedłem.

Czy oni..... naprawdę chcą się pozbyć Jane?

































wtorek, 28 października 2014

Pamiętnik Jane The Killer - 2.09.2014r.

Mam być szczera? Lucek nazbierał tyle chrustu, że ja piernicze. Zimno było całą noc, jeszcze piździło z dziur w ścianach. Na szczęście znalazł się wujek. Czemu na szczęście. Bo miałam pewność, że nie obudzi się kiedy będę mu kraść kołdrę. Diaboliczna Jane >:D. Trochę katarzył rano, ale ja zdrowa. To najważniejsze, nie? Lekko potem targały mnie wyrzuty sumienia, a tak na serio jęczący Slendi na kanapie, który błagał o herbatę. No to już mu ja zrobiłam. Nie wiedziałam, że slendery chorują. Musze się o nich jeszcze dużo nauczyć. Gdyby była o nich książka... ale nie ma. W zasadzie to opierniczaliśmy się cały dzień. Nie szukaliśmy naszych przyjaciół (no wiecie, czy jeszcze żyją itp,), nie szukaliśmy wrogów (żeby im skopać szanowne majestatyczne cztery litery), nie szukaliśmy odtrutki dla mnie (bo po co? Jak umrę będzie lepiej. Mną się nie przejmujcie, dalej se grajcie w grzybobranie, tak, Beatrice wyciągnęła tą grę i wszyscy podnieceni w to grają, nawet wujek z kanapy się zwlókł). A ja siedzę z kotem zgęziała przy kominku gdzie resztka chrustu się pali. Serio im nie jest zimno?! To oddawać wszystkie bluzy! Ewentualnie poświęcę się na swetry... Poszłam tam potem do nich, bo odkryłam, że jest im ciepło. Cóż działają systemem pingwinowym. Czyli grzeją się nawzajem. Wcisnęłam się między nich i rzeczywiście ciepło! Dołączyłam się do gry. Ja nie mogę to było takie fascynujące, ze nikt nic nie mówił. Trza poruszyć jakiś temat.
-Tak w zasadzie... to co robi Najsilniejszy?-spytał... bo se uświadomiłam, ze rzeczywiście tego nie wiem.
-Myślę, że to pytanie dla Beatrice.-stwierdził Lucek z dziwnym uśmiechem.
-Hę? Czemu?
-Byłam kiedyś Najsilniejszym.-odpowiedziała z uśmiechem
-Serio?! Ale przecież poprzedni umarł...
-Ja byłam nim jeszcze wcześniej.-przerwała mi.
Że co?! To ile ona ma lat? Beatrice zignorowała moje zdziwienie i kontynuowała:
-Zadaniem Najsilniejszego było dbać o nas, ale jedynie w przypadku zagrożeń takich jak anioły. U nas na porządku dziennym jest zabijanie się nawzajem, chociaż większość z nas i tak jest martwa. Najsilniejszy pełni również funkcję dyplomacji. Przemawia w naszym imieniu. W sumie ma nad nami władzę. Jednak najtrudniejszym zadaniem jest uchronić nas przed polowaniem, jeśli ono się zacznie, musi zapewnić nam bezpieczeństwo.
-Przeżyłaś w swojej kadencji polowanie?-spytałam lekko oczarowana funkcją Najsilniejszego.
-Tak i po nim zrezygnowałam.-odparła.
-Dlaczego?
-Nie dałam rady znieść myśli ile przeze mnie zginęło.-spuściła wzrok-Przydzielono mi podopiecznych, myśleli, że dzięki nim o tym zapomnę. Może nie zapomniałam, ale... Lucuś sprawił, że mój świat stał się piękniejszy!
I rzuciła się na Lucka ściskając.
-P-po-mo-cy..-wydusił Lucianek.
Położyłam rękę na ramieniu wujka.
-Slendi... Dziękuję, że jesteś normalny, mimo że czasem próbujesz nas zabić.-odpowiedziałam z wyszczerzem.

niedziela, 26 października 2014

Pamiętnik: Jeff The Killer ~02.09.2014r.

~~
Przepraszam za małe opóźnienie, ale niestety YouTube za bardzo wciąga, tak samo jak LOL :D
Ostatnio też czytałam dużo mang, więc przepraszammmm T^T
Nje chcjałam T^T Ale koniec opierdalania się i czas coś napisać...
~~

Obudziłem się. Ktoś obok mnie leżał. Obróciłem się. Miałem nadzieję, że pierwszą rzeczą, którą zobaczę będzie Nina. 

Obróciłem się, próbowałem wymacać twarz (nie myślcie, że coś innego)... ale, ale ta twarz nie była nawet podobna. Zszedłem trochę niżej i (nie jestem zboczeńcem) wymacałem szerokie barki.
Otworzyłem oczy. Przede mną leżał Toby.
-Jeff...nie wiedziałem, że...
-Nie jestem gejem! - krzyknąłem i odsunąłem się od Toby'iego - Myślałem, że ty to Nina...
-Aha, więc jakbym był Niną to byś próbował...
-Nie! 
-Al-
-Nie i nie!- zaprzeczyłem - A tak w ogóle to gdzie jest Nina...?
-Ona? Poszła coś załatwić...
-Toby...
-Co?
Cały czas myślałem o tym koszmarnym dzienniku.
-Słuchaj, bo jesteś przydupasem Slendi'ego, co nie?
Toby kiwnął głową.
-A co się stało?
Wyjąłem dziennik z torby.
-O to... - pokazałem mu dziennik.
Toby się zdziwił.
-Pokaż mi to... - wyciągnął rękę po dziennik.
Podałem mu notatnik. Toby zaczął go przeglądać.
-Niemożliwe... - mruknął do siebie.
-Skąd to masz?!
-Jaa...- zastanawiałem się czy mu powiedzieć o spotkaniu z dziwną istotą, ale wyglądał na takie co wie więcej niż ja - dostałem go, od dziwnej istoty.
Toby zbladł.
-Elise... - wyszeptał - wróciła aby się zemścić...
Tak, Toby zdecydowanie więcej wiedział niż ja...  
  

niedziela, 12 października 2014

Pamiętnik Slendermana - 3.10.2014

3.10.2014 Mój film urwał się w momencie jebnięcia mnie w głowę… Gdy się odwróciłem stała nade mną Betrice z miną Hitlera i ,,pytaniami” gdzie jest JEFF… Po chwili poukładania sobie co i jak odpowiedziałem że nie mam pojęcia Jeffa nie wiedziałem od dobrych paru dni ( Alleluja ). Niestety nikt się nie zainteresował faktem że mam guza na głowie czy ogromną szramę na poliku ( wiecie jeff świętym jest…). Gdy już miałem ich o tym poinformować Sally wyskoczyła z tekstem - ,, Na ratunek braciszka Jeffa” ( kiedy,gdzie?! Jej przecież nie było !!! ). Ehhh nie mając chwili wytchnienia musiałem za nimi iść litości… Chciałem już to mieć z głowy i normalnie się teleportować ale nie mogłem !!! Coś jakby blokowało mą moc. Kurde przerażony ide do Beatrice a ta do mnie wypchaj się skarpetką. Co to za kultura ja się pytam !? Po 2h marszu na cmentarzysko ( ważna informacja: wszyscy w wyznaczonym dniu i godz. Mieliśmy się tam spotkać nie zważając na fakt czy walczymy czy jesteśmy torturowani..) Mogliśmy chwile odpocząć… Jednak po głębszym sprawdzeniu terenu jeffa wciąż nie było Wszyscy się martwili co się z nim stało. Niestety nie mogliśmy zbyt długo histeryzować gdyż dopadły nas anioły. Jak wiecie jestem tytanem więc to mnie chcieli zakosić pierwszego. A cóż brak mocy i samo leczenia równa się ŚMIERĆ… Dlatego szybkim tempem wziąłem Sally i Bena w ręce i zacząłem uciekać i nie nie polubiłem Bena…. Wziąłem ich tylko dlatego że byli najchudsi więc łątwo było nimi rzucać. Biegłem sobie i biegłem aż nagle zaczął nas gonić anioł z wodą święconą i krucyfiksem… Nie zważając na to co robię po prostu rzuciłem w niego Sally. Ta ciota w locie krzyczała Sallyyyyyyyyy . Kim ja się zajmuje. Zatrzymałem się aby sprawdzić czy jeszcze nie dobić go Benem. Lecz nasz aniołek został hmm ,, torturowany” przez Sally. Patrząc tak Ben wyskoczył z tekstem ,, Slendy czy ciebie pogięło czy co mogliśmy zginąć ! A po drugie czego ty uczysz Sally na wf !!! „ Yyyy samoobronny hello !!! xD Nie zwlekając dłużej zabrałem Sally i dalszą drogę już szliśmy. Po drodzę ,,spotkaliśmy” resztę a bardziej moja twarz spotkała się z glanem Jane…No cóż ja widać zasłużyłem… No ale trudno. Wędrowaliśmy tak i wędrowaliśmy i guzik znaleźliśmy.
Gdy już traciliśmy nadzieje zobaczyliśmy dom. Stary,opuszczony widać że jakaś willa. Zaczęło się ściemniać więc musieliśmy gdzieś przenocować. Na początku myślałem że będą jakieś porozwalane meble,krew,trupy czy jakieś duchy. Jednak wszyscy zostaliśmy zdjęci z tropu gdy otworzyliśmy drzwi. Gdyż ujrzeliśmy salon gier a na nim balującego Jeffa – miejsce grzechu. Normalnie no coment. Wszyscy już mieliśmy go zabić nawet porzyczełem od Jane glana jednak nagle pojawili się ONI

piątek, 10 października 2014

Dwa wpisy z pamiętnika slendiego :P

1.10.2014
 Nastąpił nowy dzień ( normalnie wstęp z króla lwa XD) zeszliśmy na dół,zjedliśmy śniadanie i dostaliśmy misję - rutyna.... Gdy wszyscy się rozdzielili ja tak wiecie aby zaspokoić ciekawość zobaczyłem na czym polega ma misja. A więc była ona dość dziwna gdyż miałem ,,zlikwidować" dramatyczna pauza mała dziewczynkę... Yyyy nie no nie miałam jakiś uwag czy co ale dziecko do tego dziewczynkę ( za dużo mam już Sally w domu ) no ale guzik. Szybkim tempem zacząłem szukać swego celu ( ahh ta ortografia ) To nie było nic trudnego z moimi umiejętnościami orientacji
 Myślałem że szybko załatwię tą sprawę... Jednak prawda była inna. Udało mi się znaleźć dziewczynkę ,ale nie udało mi się jej pokonać ( tak wiem dorosły facet pokonany przez małe dziecko do tego płci przeciwnej ) ale to nie moja winna. Pamiętacie jak byliśmy ,,ludźmi" co nie ? ehhhh coś mi jednak jeszcze zostało z tego kota gdyż gdy już miałem zaatakować ona pokazała mi kota !!!! Więc po prostu nie mogłem ,musiałem powiedzieć ,, MAŁA TWARZ " to ten instynkt... Gdy to odkryła moje życie stało się koszmarem. Gdy druga cześć mnie slender-kot mną zawładnął byłem na jej łaskach... Czyli kokarda na głowę,obroża i smycz ja pierdo*e Walczyłem z całych sił ale nie mogłem się przemóc pokuście pobawienia się kłębkiem.... Więc 3 bite godziny spędziłem na zabawach. Na szczęście przemogłem się pokusie wbicia się w różowiutki sweterek uffff !!! Gdy odzyskałem świadomość znęcająca się nad kotami dziewczynka zdołała mi założyć na rękę jakąś bransoletkę. Od razu zacząłem biec z całych sił ale ten bachor miał kondycje kurde popylały jakby miała silniczek w dupsku... ! Gdy już miała mi sprzedać lewego sierpowego zdołałem zrobić unik i wskoczyć w krzaki. Udało mi się ją zgubić lecz przy tym zraniłem się w policzek. Nigdy się nie martwiłem jak się gdzieś zadrapałem czy coś, lecz teraz sprawa była poważana !!! Nie mogłem się uleczyć !!!!! Szukając innych myślałem nad sprawą która przed chwilą się wydarzyła....

2.10.2014

Po misja pod kryptonimem ,,Mała twarz" wędrowałem sobie po lesie szukając drogi życiowej a tak na prawdę ludu. Od czasu kiedy jesteśmy wszyscy razem jakoś tak przywiązałem się do nich. Rozmyślając tak dalej zauważyłem w oddali postać. Tanecznym krokiem po 2 sekundach byłem już przy niej. Niestety to był tylko Lucek.... Cóż nie zważając że to ten zdrajca zapytałem go po jakiego grzyba zbiera chrust jak ta ciota no i gdzie ciepło domowego ogniska. On z wyrazem irytacji poinformował mnie iż przybyła jego opiekunka i to ona sprawuje teraz rządy. Z nutka współczucia i złości udałem się do wyznaczonego punktu.Tam zastałem nianie Lucka, oraz Jane. Zameldowałam się u nich ( jak w szkole xD ) i udałem się do salonu wygrzać. Wtedy usłyszałem ich rozmowę. Beatrice zadała Jane ciekawe pytanie co jest dla ciebie najważniejsze. Jane odpowiedziała że my i więź która nas łączy. Po zastanowieniu się chwile też uznałem że dzieciaki są dla mnie ważne. Cóż często się kłócimy czy denerwujemy ale jednak łączy nas więź przyjaźni. Nie wyobrażałem sobie co będzie jak wszyscy pójdą w inne strony lub pokłócą się na tyle aby o nas zapomnieć, nie chce znów zostać sam... Nie mogłem niestety dokończyć swych złotych myśli gdyż KTOŚ mnie zdzielił patelnia !!!!

czwartek, 9 października 2014

Jane The Killer - 1.09.2013r.

Obudziły mnie wrzaski Beatrice. Postanowiłam nie wstawać póki się nie uspokoi. Gdy burza opadła wyczołgałam się spod kołdry z zamiarem zjedzenia czegoś. No ale tak myśląc o tych wszystkich eksponatach w gablotkach chyba mi się odechciało. Ubrałam się. Nareszcie własne ciuchy! Z drugiej strony ciekawe jak tam kaszalot. Nie zastanawiałam się nad tym długo. Jest zbyt głupi żeby umrzeć, więc nie mam się o co martwić. Tak se patrzę na zegar, a tu 14. O ja pitolę. Ile ja spałam? Wyszłam po cichutku z pokoju. Miałam nadzieję, że mnie Beatrice nie dorwie, ale jednak.
-Witaj kochanie, dobrze się spało?
-Tak-odpowiedziałam przeciągając.
-Pewnie jesteś głodna, trochę za późno na śniadanie, ale na herbatkę nigdy nie nie jest.
Po czym podreptała do kuchni. Po chwili dało się stamtąd usłyszeć wiele niezidenfikowanych odgłosów. Wróciła z tacą, na któren stały dwie filiżanki z parującą herbatą i wszelakiego rodzaju ciasteczka. Usiadłam na miejsce, które mi wskazała. Już zdążyłam się trochę przyzwyczaić do dziwnego wystroju. Siedziałyśmy tak chwilę w ciszy.
-Aaa, gdzie jest Lucek?-spytałam.
-Chodzi ci o Lucianka? Nie posprzątał pokoju i za karę poszedł po chrust, a ten dziwny chłopiec mu towarzyszy.
-Rozumiem.
Trzymałam filiżankę w dłoniach i jak głupia patrzyłam się jak paruje. Nareszcie w swoim ciele, ale czuję się jakoś dziwnie. Nie wiem czemu, tak po prostu.
-Słońce, wszystko dobrze?-spytała wyrywając mnie z transu.
-Tak, tak, wszystko w jak najlepszym porządku.-próbowałam ja zapewnić.
Zrobiła dziwną minę, której nie potrafiłam odczytać. Wstała i zaczęła się przyglądać swoim eksponatom (ble!). Obeszła tak kilka razy aż w końcu zapytała.
-Powiedz dziecko, co dla ciebie jest najważniejsze?
Zbiła mnie z tropu z tym pytaniem. Nie wiedziałam na początku co odpowiedzieć. Trudno jest znaleźć tą najważniejszą rzecz.
-Chyba więzi między ludźmi.-zaczęłam, a ona odwróciła się do mnie pesząc przy okazji, ale kontynuowałam-Może przez przerwanie ich kiedyś odczuwałam ogromny ból, ale teraz mam nowe więzi, są one mocne i za nic w życiu nie znikną. Jestem tego pewna, wiem że tym razem nie spotka mnie cierpienie. To co łączy mnie z moimi przyjaciółmi to jedyne co mam. Nie chce tego tracić ani sama tego kończyć. Zrobię wszytko, aby nigdy nie zostały zniszczone. Według mnie to jest sens życia. Być dla kogoś.
Patrzyła na mnie cały czas uważnie słuchając. Po chwili lekko się uśmiechnęła.
-Twoja podróż się skończyła. Znalazłaś swój skarb. Dbaj o niego.
Przyjaźń? Skarb? Trochę brzmi jak bajka dla dzieci, ale racja. To co łączy mnie z wujkiem, Jeff'em, Sally, Luckiem, a nawet już z Lucy jest dla mnie bardzo ważne. Mam o to dbać? Dobrze.

niedziela, 5 października 2014

Z kart historii - Kyo

Kyo

Imię: Kyo
Drugie imię: brak
Nazwisko: Maebara
Wiek: wygląda na 16 lat, w rzeczywistości jest trochę starszy
Wygląd: Niewysoki, młody chłopak o kruchej postawie. Jasny kolor skóry mocno kontrastuje z czarnymi włosami. Można powiedzieć, że wygląda jak emo. Także jak każdy emoś dobrze wie co to piercing.  Kolczyk w brodzie, w brwi i nieduże tunele w uszach. Rzadko się uśmiecha (prawie nigdy). Oczy Kyo są nadzwyczajne. To z ich mocy słynie ród Maebara. 
  
                                            ^
                                            ^
Jego oczy wyglądają mniej więcej tak (Patrz w górę, oczko trzecie od lewej).
Dlaczego te oczy są tak wyjątkowe? Ponieważ dzięki nim Kyo może widzieć, kontaktować się i nie tylko ze zmarłymi. Potrafi także ich kontrolować. Niezwykle silną umiejętnością tego rodu jest moc wskrzeszania i ożywiania przedmiotów, których Kyo się obecnie uczy. Ogólnie ujmując jego moce obejmują temat śmierci i ciemności.
Ubiór: Kyo zakłada typowy uniform jak dla wspomagającego (pomocnik wyższych demonów). Ale na to zakłada długi czarny płaszcz i wyblakły ciemnoczerwony szalik. Oczywiście nosi glany.
Charakter: Kyo nie jest zbyt impulsywny. Dusi w sobie emocje. Jest kompletnym przeciwieństwem Jeff'a, który najpierw działa, potem myśli. Nie mówi zbyt dużo, taki wiecie, typ tego co dużo nie mówi. Ale stare dobre przysłowie powiada "Cicha woda brzegi rwie", ale czy to przysłowie się sprawdzi? Tego się dowiemy. 


Kyo urodził się w dobrym domu. Także, więc nie miał wiele problemów. Szkolenie na wspomagającego przeszedł z najlepszymi wynikami, dlatego służy jednemu z wyższych demonów, Lucianowi. Kyo był niezwykle utalentowanym dzieckiem i wiadomo było, że zasługuje na te stanowisko. Ród Maebara słynie z najlepszych wspomagających. Osoby posiadające moc są rozrywane, gdy tylko jakieś przejdą szkolenie (a wiadomo, że w 98% przechodzą) Nie każdy z rodziny może posiąść moc klanu. Kyo otrzymał dar wraz ze swoim bratem bliźniakiem - Syo, niestety siostra Kyo - Miu, nie otrzymała owego daru choć obojga rodziców posiada moc. Dlatego też Miu jest chorobliwie zazdrosna i ma już dosyć tego, że Kyo zaszedł dalej niż ona. Kyo Luckowi pomaga już dość duży kawał czasu. Kyo nie ma zamiaru rezygnować ze stanowiska wspomagającego, choć dostaje wiele innych i lepszych propozycji. Własne biuro, więcej pieniędzy, wyższy status, to tylko niektóre z pokus. Chłopak jednak ciągle odmawia. Czy ulegnie pokusom?


Ciemność. Coś co towarzyszyło mi przez całe życie. Nie mogę się od tego uwolnić. Nie mogę uciec...

wtorek, 30 września 2014

Pamiętnik Jeff The Killer~01.09.2014r.

Obudziłem się Obudzono mnie o 4.00.
-Jeff...-usłyszałem przesłodzony głosik. Z trudem otworzyłem oczy. Nade mną nachylała się Nina.
Zerwałem się natychmiast. Na szczęście Nina ma lepszy refleks niż Jane i uniknęliśmy stuknięcia.
-Nina powtarzam ci to tysięczny raz: Nie zbliżaj się zbytnio do mojej twarzy.
Nina zrobiła naburmuszoną minę.
-Nieważne, ruszajmy w drogę. - poinformowałem ją wstając. - Idę coś sprawdzić a jak wrócę to ruszamy.
-Okeeeeeej~!
Co chciałem sprawdzić? Jedną rzecz. Czuje się obserwowany. I to tak bardzo chamsko obserwowany.
Rozejrzałem się i zobaczyłem niebieski promyk światła. Tak niebieski.
Zacząłem się przedzierać przez liście i gałęzie.
Wyszedłem na polankę i zatkało mnie. Stała tam ta sama postać. Trzymała w łapach jakiś notatnik. Chciałem cokolwiek zrobić, ale byłem zbyt oszołomiony tym co zrobiła owa postać.
Położyła ona ten notatnik na ziemi i spojrzała na mnie. Odeszła od książki i spojrzała na mnie. Jej wzrok mówił "Weź to". Potem zniknęła. Lampiłem się w owy notatnik. Po chwili jednak postanowiłem go wziąć. Przyglądałem mu się przez chwilę. Wyjąłem wystający papierek z notatnika. Był tam najwyraźniej wetknięty. Spojrzałem na świstek papieru. Był to rysunek. Na owym rysunku widniało dziecko, a za dzieckiem wysoka, ciemna postać.
-Jeff! - usłyszałem krzyk Niny i szybko schowałem notatnik.
Odwróciłem się. Właśnie przedzierała się przez gałęzie.
-W końcu cię znalazłam, ruszamy?
Kiwnąłem głową. Nie byłem w stanie wydusić ani jednego słowa.

Gdy tak szliśmy głowę zaprzątały mi dwa pytania.
"Kto jest autorem tego rysunku?" i "Kim są osoby przedstawione na obrazku?".

Troszkę informacji

Przepraszam, że nie jeszcze nie ma tych kart historii, ale Miyoshi nie było przez kilka dni w domu. Naprawdę przepraszam za to i pierwsza karta historii pojawi się w piątek!
<Wiwaty!!!>

W związku, że nasz blog ma coraz więcej wyświetleń chcemy go jakoś ulepszyć i odświeżyć. Co byście powiedzieli o zmianie skórki bloga? A może jakieś ankiety? Nowe zakładki? Fanpage?

Jeśli spodobałby się wam ten pomysł to zapraszamy do komentowania tego posta!

                                                                                                            ~Miyoshi

~~~
PAMIĘTAJ! Doceń pracę autora bloga i zostaw po sobie ślad w postaci komentarza.
Dla ciebie to zaledwie dwa zdania, dla nas to ogromna motywacja <3

niedziela, 28 września 2014

Pamiętnik Jane The Killer - 31.08.2014r.

Dobra, udało mi się skontaktować z Lory. Jeśli chodzi o ucieczkę najlepiej będzie podczas przerwy obiadowej. Wtedy nawet straż ma wolne. Cóż za brak organizacji. Muszę zdobyć klucze do celi (nie było to trudne), poinstruować Jeff'a jak ma iść, gdzie i kiedy. No i dostatecznie szybko wrócić na obiad żeby nie padły na mnie podejrzenia. Z grubsza wydaje się łatwe. Gdy wszyscy ruszyli na stołówkę, ja orześlizgnęłam się niezauważalnie do lochów. Weszłam do celi. Jeff siedział wzrucony do ściany i opierał o nią głowę. Czyżby odosobnienie źle mu zrobiło. Podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia. Odwrócił się natychmiastowo i zamachnął się. Udało mi się wyminąć.
-Spokojnie! To tylko ja.
-Sorry, nie przyzwycziłem się do twojego wyglądu.
-Jeff... Wszystko ok?
-Tia po prostu nie przywykłem do tego klimatu. Nie spałem całą noc i jeszcze Alex za drzwiami fałszowała.
Aż mi się go szkoda zrobiło. No ale trzeba go wygonić póki czas.
-Dobra, jest teraz przerwa. Możesz wiać. Musisz wyjść z podziemi i przejść koło sypialń, na prawo. Tam jest wyjście awaryjne.
Mam nadzieję, że wszystko załapał, bo nie przespana noc w tym mu nie służy.
- A i jeszcze twoje rzeczy, które ci skonfiskowali.
Podałam mu je. Kilka noży, no ba, jakieś duperele i ta walizka od Alfreda. Szczerze to myślałam, że to wywali, ale jednak nie. Zadziwiające.
-Dobra a ty?
Nie przewidziałam co ze mną...
- Na razie nie powinnam się stąd ruszać, w tym stanie.
No bo nie wiadomo jak przyjmą mnie, nie? Poczekam aż coś wymyślimy i wrócimy do swoich ciał. Nagle poczułam czyjąś, a raczej Jeff'a rękę na głowie.
-Ok, ale masz na siebie uważać.
Poklepał mnie po mojej pustej makówce i ruszył. Znikał właśnie za zakrętem kiedy ja w drugą stronę kierowałam się na stołówkę. Gdy doszłam zaczepił mnie jeden, eee zapomniałam jak się nazywa.
-Najwyższy po przerwie prosi cię do gabinetu.
Podziękowałam i zamarłam. Czego ode mnie chce? Gdy usłyszałam dzwonek, tak tutaj mają dzwonki na posiłki, pragnęłam nagle zniknąć. Ale świat nie jest idealny no i musiałam tam pójść. Zapukałam. Gdy usłyszałam pozwolenie na wejście, nacisnęłam klamkę. Stałam na środku jak ten debil i czekałam co mi powie ten Najwyższy.
-Usiądź panno McGaver-nazwisko Lory- a może raczej panno Arkensaw.
Jak ja nienawidzę jak ktoś do mnie mówi "panno...". Chwila, moment! Czy on powiedział Arkensaw?! Przecież nie używam tego nazwiska. Nie no ja tam je uznaję, ale większość się nie pierdoli i jestem The Killer. Ale Jane, ogarnij się. Facet właśnie mnie uświadomił, że zostałam rozgryziona.  Fuck! Teraz tylko powoli do wyjścia. I właśnie się ogarnęłam, że ten zgrzyt co słyszałam jak weszłam to zgrzyt kluczyka w zamku.
- Nic ci nie zrobię... Jeszcze.
Wstał zza biórka. I pociągnął za jakiś obraz. Ściana się nagle osunęła i ukazało się jakieś przejście. Wszedł i wskazał, żebym poszła za nim. No i poszłam, bo co miałam zrobić? Było tam zimno jak w psiarni. Nagle usłyszałam coś.
-Pomocy!
-Moje dzieeeecko.
-Boję się...
Takie i inne szepty, krzyki i lamenty dało się wyłapać idąc tym korytarzem czy co to było.
-Mój poprzednik zginął na ostatnim polowaniu-zaczął ten Najwyższy.
Ale po co on mi to mówi? Znowu jakieś głupie historie.
-Został zabity przez waszego Najsilniejszego, ale Najwyższy jemu również zadał śmiertelny cios.-przerwał-to co teraz słyszysz to dusze zmarłych osób, które nie mogą stąd odejść. Na ziemi trzymają je ukochane osoby, które jeszcze żyją lub inne ważne sprawy. Jak myślisz ile twoich przyjaciół tu trafi? A może ty sama?
Nie spodziewałam się tego. Normalnie aż się przestraszyłam. Cofnęłam się. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Zemdlałam.
   Obudziłam się, patrzę a nade mną pochyleni są Kyo i Lucek.
 Jak? Nie żebym się nie cieszyła, ale jak?
-To ty Lory? - czyli już wiedzieli o niej. No cóż... Ja też nue byłam idealna.
-A węże mają kolana?
-Jane!-ucieszyli się (no ja myślę!).
Przybili sobie piątki. Nie wytrzymałam i rzuciłam się na nich.
- Nareszcie normalni ludzie! - krzyknęłam rozradowana.

Pamiętnik Jeff The Killer~31.08.2014r.

Nie spałem przez całąąąą noc! Czyja to wina? Alex. Gadała do mnie przez całą noc i kazała mi śpiewać. Uprzedzę wasze pytanie. Tak, była troszkę upita.

-Hej, Jeff...śpiewaj ze mną "Wina, wina, wina dajcie..."

Za każdym razem waliłem głową o ścianę. Wiecie co? Mają tu bardzo solidne ściany.
Ale wracając do tematu. Chyba nie wytrzymam w tej celi ani godziny dłużej.
Żeby zabić czas waliłem głową o ścianę.
Nagle ktoś mnie złapał za ramię. Nieeee! To pewnie Alex!!!!!
Chce mnie zabrać na karaoke!!!!!!!!!!!!!
Odwróciłem się. Fiuuu...to nie Alex, ale, zaraz, zaraz... to kolejna dziewoja zawitała w mojej celi!
-Spokojnie! To tylko ja.
-Sorry, nie przyzwyczaiłem  się do twojego wyglądu.
-Jeff... Wszystko ok?
-Tia po prostu nie przywykłem do tego klimatu. Nie spałem całą noc i jeszcze Alex za drzwiami fałszowała.
Teraz w koszmarach będę widział śpiewającą Alex.
-Dobra, jest teraz przerwa. Możesz wiać. Musisz wyjść z podziemi i przejść koło sypialń, na prawo. Tam jest wyjście awaryjne.
Eeee... ok. Czyli... Jane, rozrysuj mi mapkę!
- A i jeszcze twoje rzeczy, które ci skonfiskowali.
Podała mi jeszcze moje SKONFISKOWANE rzeczy. Noże, walizka...
-Dobra a ty? - zapytałem.
- Na razie nie powinnam się stąd ruszać, w tym stanie.
Jane, uważaj na siebie, proszę.
Poklepałem ją po głowie i ruszyłem w stronę drzwi wyznaczonych przez Jane.
Wyszedłem z budynku i zacząłem biec. W końcu trafiłem do...lasu. No k*rwa!
Tylko Jeff potrafi się wpi*rdolić w paszczę lwa!
Ok zignorowałem ten fakt. Chociaż trudno go zignorować...
Ale patrzmy na plus, Jeff ma spacerek po lesie!
Krok za krokiem... i w pewnym momencie słyszę szelest. Przystaję.
Nagle ktoś na mnie naskakuje i zasłania mi oczy.
-Zgadnij kto to. - odezwał się znany mi głos.
-Nina?!
Odwróciłem się. WOW.
Wyglądała...interesująco. Miała na sobie strój pokojówki z przykrwawionym fartuszkiem.
Już widzę w tym stroju Jane.
-Jeff, co tu robisz? - zapytała słodziutkim głosikiem.
-Ja?! Powinienem zapytać się o to ciebie...
Nina zrobiła krok w moją stronę. Ja zrobiłem krok do tyłu. Tak jakoś zrobiliśmy parę kroków i co? Jeff jest pod ścianą (drzewem?). Nina przybliżyła się do mnie.
-Jeff...wiesz o wszystkim prawda?
Kiwnąłem głową.
-Wiesz o tym, że szanse Jane na przetrwanie wynoszą 37%, prawda?
-Nina!
-Skoro nie będzie Jane, zostaniemy tylko my.
-Nina!
-Prawda Jeff?
Nina się przybliżyła obejmując mnie. Byłem w wielkim szoku.
Po chwili się ogarnąłem i odepchnąłem Ninę.
Nina spojrzała na mnie. Miała minę zbitego psa.
-Jeff...
-Zrozum, że nie. To co mówiłem kiedyś, nie jest aktualne TERAZ. A poza tym ty gdzieś na długi czas zniknęłaś.
-To długa historia...
-To mi ją opowiesz.
-Dobrze, tylko rozbijmy obóz.
I tak oto cały wieczór przegadałem z Niną. Interesujące, prawda?

wtorek, 23 września 2014

Pamiętnik Jeff The Killer~30.08.2014r.

Obudziłem się. Pierwsze co zobaczyłem to twarz Alex.
-Witaj panie Woods.
-O kurwa... - powiedziałem sobie pod nosem.
-Mówiłeś coś panie Woods?
-Nie, nie, nic...
Kobieta uśmiechnęła się. Luźne kosmyki jej blond włosów (które nie były spięte w wysokim koku) opadały na moją twarz.
Taaaa... wystarczą zaledwie DWA dni a Jeff ma przesrane.
-Teraz przewieziemy pana do wyznaczonego pokoju.  - mówiąc to wstrzyknęła mi coś. Po chwili zrobiłem się bardzo senny. Taaak, już wiadomo czym to COŚ było.

Obudziłem się na wózku inwalidzkim. Byłem przypięty. Alex zawiązała mi oczy.
Poczułem, że ruszyliśmy. Przez caaalusieńką drogę musiałem słuchać pierdolenia tej głupiej policjantki.
Po pewnym czasie usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi.
Alex rozwiązała mi oczy.
-Oto twój nowy pokój. - oświadczyła mi.
Po chwili przyszło dwóch mężczyzn, którzy mnie przypięli do sufitu.
-Panie Woods...- Alex podeszła do mnie - tym razem się panu nie uda.
-Pożyjemy, zobaczymy...
Alex uśmiechnęła się.
-Zobaczymy jak długo...
Po tych słowach wyszła.
Kiedy tylko Alex ulotniła się z pokoju zacząłem się szamotać. Próbowałem się przecież uwolnić!
Gdy tak dyndałem nie miałem poczucia czasu.

-To nic nie da.- odezwał się jedwabny głos za mną.
Przestałem się szarpać i PRÓBOWAŁEM się rozejrzeć, ale, no wiecie, trochę TRUDNO.
Stanęła przede mną dziewczyna o krótkich blond włosach i błękitnych oczach.
-Czego?-warknąłem do nieznajomego/ej. No wiecie, tutaj jest dużo osobników, u których trudno określić płeć. Ni, to facet, ni baba.
-Miałam się od ciebie kilku rzeczy dowiedzieć.- odpowiedziała dziewczyna.
-I myślisz, że ci coś powiem?
Blondyna odkręciła mnie i pokazała mi różne (śliczne *w*) narzędzia tortur.
-Widzisz te ostre rzeczy tam. Jak mi nic nie powiesz będę musiała tego użyć.
Ej, ale na mnie?
-I tak nic nie powiem.- rozumiesz? Czy mam ci to przeliterować? Jak się uprę to nie ma mocnych!
-A może cię po prostu zabiję? Weźmiemy sobie kogoś bardziej skorego do rozmów.
Dziewczyna się zamachnęła. Dlaczego taka słodka dziewczynka miałaby kogokolwiek zabić!
-Nie możesz tego zrobić. Ktoś na mnie czeka! - krzyknąłem.
Blondynka zatrzymała się.
-Co?-zapytała.
-Mówię, że ktoś na mnie czeka, może tylko jedna, ale najważniejsza osoba. - odpowiedziałem.
-Niby, która?
-Tego nie muszę ci mówić.- odwróciłem głowę. Taki FOCH FOREVER na 5 sekund.
-Czyżby ci chodziło o naszego łącznika?- zapytała
-Skąd ty... - to jest podejrzane, ona za dużo wie! Wiedźma! Na stos ją!
-A bo wiesz pomyliło mi się wczoraj i ją przypadkiem zabiłam.
-Co?! >CENZURA i to taka porządna> będziesz gnić w piekle! - zacząłem się szarpać jakby mną szatan miotał. Dziewczyna po chwili odczepiła ten łańcuch na którym dyndałem. Upadłem na ziemię (grawitacja? O.o). Blondynka spojrzała mi w oczy.
-Dzięki, że się o mnie martwisz, ale ja żyję, kaszalocie.
Zatkało mnie.
-Kaszalot...? Jane!- usiadłem szybko waląc Jane, eeee, dziewczynę, nie Jane, dobra nieważne, w głowę.
Przetarłem oczy o rękaw. Ja tylko tak sobie, przetarłem...
-Wyglądasz... trochę inaczej.
-Co ty nie powiesz?
-Ale czemu, jak i dlaczego?
-Mnie się nie pytaj, bo sama nie wiem. Jedyne czego jestem świadoma to to że siedzę w ciele naszego łącznika.
-A no wiesz... oni?
-Myślą, że jestem Lory, a u nas myślą, że ona jest mną.
-Dobra, a teraz coś skombinuj, aby mnie stąd wyciągnąć.
-Muszę się skontaktować z Lory. Przez czas mojego myślenia - nie będzie to zbyt szybko... - siedzisz tutaj. Nie znasz mnie, w ogóle pierwszy raz w życiu widzisz.
Kiwnąłem tylko głową.
Jane, chyba tak mogę na nią mówić wyszła. Ja zostałem w tym białym, pustym pokoju.
Sam. To słowo jakby odbijało się od ścian i powracało do mnie.
Sam...

Pamiętnik Jane The Killer - 30.08.2014r.

Obudziłam się o dziwo, następnego dnia. Skąd wiem. Z tego kalendarza z kucykami na różowej ścianie. <ziew>. Chwila moment! Jaki kalendarz?! Jakie kucyki?! Jaka różowa ściana?! Patrzę po pokoju. Wszystko co mogło być różowe to było różowe. Czyżbym trafiła do starego pokoju Lucka u Beatrice? Nie, niemożliwe. Ten pokój jest większy od całej chatki. Wstała i zaczęłam trochę szperać. Spojrzałam w lustro i prawie nie krzyknęłam ze zdziwienia. W lustrze nie odbijała się Jane ani jedna ani druga, tylko jakaś niebieskooka dziewczyna o krótkich blond włosach. WTF?! WTH?! DAFUG?! Dobra Jane spokojnie, to na pewno da się wytłumaczyć. Nie, czekaj. Tego nie da się wytłumaczyć! Panika!
"Kto panikuje?"
Eeeeeee, po raz pierwszy zdarzyło mi się, że gadając do siebie coś mi odpowiedziało.
"Halo, słyszysz mnie?"
-Tak...?-odszepnęłam, bo w końcu nie wiem czy ktoś mnie nie podsłuchuje.
"Nie wiem jak ty, ale mam duży problem, pomożesz mi?"
-No co ty nie powiesz?-właśnie mnie coś oświeciło, mądra Jane-Czyżbyś patrząc w lustro widziała czarnooką brunetkę?
"Skąd wiesz?"
-Bo ja patrząc w lustro widzę blondynkę o krótkich włosach.
"Siedzisz w moim ciele? Ale właściwie czemu? To twoja wina, że nas pozamieniało?"
-Broń Lucyferze. A w życiu.
"Lucyferze? Satanistka!"
-Nie satanistka tylko osoba obdarzona wyobraźnią, wymyślająca nowe powiedzonka i znająca Lucka. A tak w ogóle to Jane jestem."
"Lory..., Dobra ale czemu zamieniłyśmy się ciałami?"
-Nie wiem, musimy mieć ze sobą coś wspólnego.
"Ej co ci się stało w brzuch?"
-A taki jeden dźgnął mnie i pasował na łącznika.
"Jesteś łącznikiem? Ja też."
-Zagadka "co nas łączy" rozwiązana.
"Czekaj, czyli ty jesteś moim wrogiem."
-Zaraz wrogiem. To że każda z nas pochodzi z innego społeczeństwa, nie znaczy że musimy skakać sobie do gardeł. Mieszkam w jednym domu z mordercą moich rodziców i żyje z nim mniej więcej w zgodzie.
"Na serio?"
-Na serio, a teraz ważniejsze pytanie. Co robimy?
"Hmm, myślę, że póki co musimy udawać, że wszystko jest ok, to będziemy bezpieczne."
-Dobra, to powiedz mi o najważniejszych rzeczach, na co powinnam uważać itp, a tak samo tobie.
Po jakimś czasie skapowałam się o co mniej więcej chodzi. Tutaj panuje bardzie wykwinty ustrój. Ehh. Znam najważniejsze osoby. Wiem jak mam się do nich zwracać i jak mam być z zachwania. Lory to moje kompletne przeciwieństwo. Ale myślę, że czuła się tak samo. Nie mogła uwierzyć, że mówimy zdrobniale do Lucka i możemy mu pyskować. Znaczy nie powinniśmy, ale i tak nic z tego sobie nie robi.
-Lory uważaj na siebie a w zasadzie na moje ciało.
"Ty też, ma być w stanie nie naruszonym"
-Tak jest.
Gdy właśnie skończyłam ktoś zapukał do drzwi. Według wskazówek udało mi się dowiedzieć o co kaman i spławić ta osobę. Śniadanie z 10 min. Patrzę na zegarek, a tu 8:50.Lory nie oddaję ci tego ciała. Ubrałam się (ta dziewczyna, nie ma prawie spodni tylko sukienki). Śniadanie było bardzo sztywne. Wszyscy nawet równo żuli! Jak wracałam do pokoju to prawie gleby nie zaliczyłam. Alex (tak rozpoznałam ją) prowadziła więźnia. Więźniem był... Jeff!!! Nie Jane, nie śmiejemy się, to poważna sytuacja. Dobra trzeba coś zrobić. Wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam od Lory potrzebne informacje. Mogę sobie włazić do więźniów kiedy chcę i jak chcę.
"Ale po ci to?"
-Mój przyjaciel tu trafił.
"Zaraz co ty kombinujesz?"
-A co mogę, spróbuje go uwolnić.
"Wiesz, że narażasz mnie?"
-Spokojnie, mam swój honor. Jak się nie uda to przyznam się, że nie jestem tobą.
"Dziękuje i powodzenia."
Poszłam do tych cel. Na straży stała Alex. Dobra, tak jak cię uczyła Lory.
-Chcę porozmawiać z więźniem.
-Oczywiście.
Przepuściła mnie. Otworzyła drzwi od celi. Odwróciłam się.
-Możesz odejść.
Skinęła głową i poszła. Jane ma władzę >:D. Jeff wisiał do góry nogami i próbował się uwolnić. Czas kogoś postraszyć <muhahaha> . Pod ścianą leżały różne narzędzia tortur. Zapamiętać. Jak już skończę to muszę go uwolnić jak najszybciej. Podeszłam, wzięła swoją ulubioną zabawkę czyli ładny (grawerowany!) nóż.
-To nic nie da.- w końcu powiedziałam.
Jeff przestał się szarpać i próbował znaleźć źródło dźwięku, ale za bardzo nie mógł się odwrócić. Ułatwiłam mu zadania i stanęłam przed nim.
-Czego?-odwarknął.
-Miałam się od ciebie kilku rzeczy dowiedzieć.-odpowiedziałam z szatańskim uśmiechem.
-I myślisz, że ci coś powiem.
Odkręciłam go aby miał look na to całe żelastwo.
-Widzisz te ostre rzeczy tam. Jak mi nic nie powiesz będę musiała tego użyć.
Przełknął ślinę.
-I tak nic nie powiem.-uparł się.
-A może cię po prostu zabiję? Weźmiemy sobie kogoś bardziej skorego do rozmów.
Gdy się zamachnęłam krzyknął:
-Nie możesz tego zrobić. Ktoś na mnie czeka!
Oczywiście miałam się zatrzymać, ale zrobiłam to wcześniej niż planowałam.
-Co?-jedyne co wydobyłam z siebie.
-Mówię, że ktoś na mnie czeka, może tylko jedna, ale najważniejsza osoba.
-Niby, która?
-Tego nie muszę ci mówić.-i odwrócił głowę.
-Czyżby ci chodziło o naszego łącznika?-Jane i wyciąganie prawdy >:D.
-Skąd ty...
-A bo wiesz pomyliło mi się wczoraj i ją przypadkiem zabiłam.
-Co?! <łańcuszek dłuuuuuuuuuuugich przekleństw> będziesz gnić w piekle!-i zaczął się szarpać na wszystkie strony..
Kurde wryło mnie. Nie wiedziałam, że aż tak zareaguje. Trzeba będzie to odkręcić. Najpierw go trochę uspokoić. Tak więc odczepiłam go od łańcucha. Spadł na ziemię. Ukucnęłam na jego głową i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Dzięki, że się o mnie martwisz, ale ja żyję, kaszalocie.-kaszalot słowo klucz XD.
-Kaszalot...? Jane!-usiadł szybko przy okazji waląc swoją łepetyną w moją, ale jakby sobie z tego nic nie robił (w odróżnieniu ode mnie).
Zaczął przecierać oczy o rękaw. Czyżby mu się pociły. Gdy trochę rozgarnął sytuację.
-Wyglądasz... trochę inaczej.
-Co ty nie powiesz?
-Ale czemu, jak i dlaczego?
-Mnie się nie pytaj, bo sama nie wiem. Jedyne czego jestem świadoma to to że siedzę w ciele naszego łącznika.
-A no wiesz... oni?
-Myślą, że jestem Lory, a u nas myślą, że ona jest mną.
-Dobra, a teraz coś skombinuj, aby mnie stąd wyciągnąć.
-Muszę się skontaktować z Lory. Przez czas mojego myślenia - czyli długo XD - siedzisz tutaj. Nie znasz mnie, w ogóle pierwszy raz w życiu widzisz.
Ten tylko pomachał głową na zgodę. Musiałam potem załatwić sobie całkowitą władzę nad więźniem u Alex i wróciłam do pokoju. Nie mogłam skontaktować się z Lory, więc się trochę wystraszył. Ale po jakimś czasie okazało się, że już spała. O 20. Ona się zdemaskuje jak nic. Ale dobra. Na dzisiaj odpuściłam sobie wielkie ucieczki i po jakimś czasie też poszłam spać.