Obudziłam się o dziwo, następnego dnia. Skąd wiem. Z tego kalendarza z kucykami na różowej ścianie. <ziew>. Chwila moment! Jaki kalendarz?! Jakie kucyki?! Jaka różowa ściana?! Patrzę po pokoju. Wszystko co mogło być różowe to było różowe. Czyżbym trafiła do starego pokoju Lucka u Beatrice? Nie, niemożliwe. Ten pokój jest większy od całej chatki. Wstała i zaczęłam trochę szperać. Spojrzałam w lustro i prawie nie krzyknęłam ze zdziwienia. W lustrze nie odbijała się Jane ani jedna ani druga, tylko jakaś niebieskooka dziewczyna o krótkich blond włosach. WTF?! WTH?! DAFUG?! Dobra Jane spokojnie, to na pewno da się wytłumaczyć. Nie, czekaj. Tego nie da się wytłumaczyć! Panika!
"Kto panikuje?"
Eeeeeee, po raz pierwszy zdarzyło mi się, że gadając do siebie coś mi odpowiedziało.
"Halo, słyszysz mnie?"
-Tak...?-odszepnęłam, bo w końcu nie wiem czy ktoś mnie nie podsłuchuje.
"Nie wiem jak ty, ale mam duży problem, pomożesz mi?"
-No co ty nie powiesz?-właśnie mnie coś oświeciło, mądra Jane-Czyżbyś patrząc w lustro widziała czarnooką brunetkę?
"Skąd wiesz?"
-Bo ja patrząc w lustro widzę blondynkę o krótkich włosach.
"Siedzisz w moim ciele? Ale właściwie czemu? To twoja wina, że nas pozamieniało?"
-Broń Lucyferze. A w życiu.
"Lucyferze? Satanistka!"
-Nie satanistka tylko osoba obdarzona wyobraźnią, wymyślająca nowe powiedzonka i znająca Lucka. A tak w ogóle to Jane jestem."
"Lory..., Dobra ale czemu zamieniłyśmy się ciałami?"
-Nie wiem, musimy mieć ze sobą coś wspólnego.
"Ej co ci się stało w brzuch?"
-A taki jeden dźgnął mnie i pasował na łącznika.
"Jesteś łącznikiem? Ja też."
-Zagadka "co nas łączy" rozwiązana.
"Czekaj, czyli ty jesteś moim wrogiem."
-Zaraz wrogiem. To że każda z nas pochodzi z innego społeczeństwa, nie znaczy że musimy skakać sobie do gardeł. Mieszkam w jednym domu z mordercą moich rodziców i żyje z nim mniej więcej w zgodzie.
"Na serio?"
-Na serio, a teraz ważniejsze pytanie. Co robimy?
"Hmm, myślę, że póki co musimy udawać, że wszystko jest ok, to będziemy bezpieczne."
-Dobra, to powiedz mi o najważniejszych rzeczach, na co powinnam uważać itp, a tak samo tobie.
Po jakimś czasie skapowałam się o co mniej więcej chodzi. Tutaj panuje bardzie wykwinty ustrój. Ehh. Znam najważniejsze osoby. Wiem jak mam się do nich zwracać i jak mam być z zachwania. Lory to moje kompletne przeciwieństwo. Ale myślę, że czuła się tak samo. Nie mogła uwierzyć, że mówimy zdrobniale do Lucka i możemy mu pyskować. Znaczy nie powinniśmy, ale i tak nic z tego sobie nie robi.
-Lory uważaj na siebie a w zasadzie na moje ciało.
"Ty też, ma być w stanie nie naruszonym"
-Tak jest.
Gdy właśnie skończyłam ktoś zapukał do drzwi. Według wskazówek udało mi się dowiedzieć o co kaman i spławić ta osobę. Śniadanie z 10 min. Patrzę na zegarek, a tu 8:50.Lory nie oddaję ci tego ciała. Ubrałam się (ta dziewczyna, nie ma prawie spodni tylko sukienki). Śniadanie było bardzo sztywne. Wszyscy nawet równo żuli! Jak wracałam do pokoju to prawie gleby nie zaliczyłam. Alex (tak rozpoznałam ją) prowadziła więźnia. Więźniem był... Jeff!!! Nie Jane, nie śmiejemy się, to poważna sytuacja. Dobra trzeba coś zrobić. Wróciłam do pokoju. Wyciągnęłam od Lory potrzebne informacje. Mogę sobie włazić do więźniów kiedy chcę i jak chcę.
"Ale po ci to?"
-Mój przyjaciel tu trafił.
"Zaraz co ty kombinujesz?"
-A co mogę, spróbuje go uwolnić.
"Wiesz, że narażasz mnie?"
-Spokojnie, mam swój honor. Jak się nie uda to przyznam się, że nie jestem tobą.
"Dziękuje i powodzenia."
Poszłam do tych cel. Na straży stała Alex. Dobra, tak jak cię uczyła Lory.
-Chcę porozmawiać z więźniem.
-Oczywiście.
Przepuściła mnie. Otworzyła drzwi od celi. Odwróciłam się.
-Możesz odejść.
Skinęła głową i poszła. Jane ma władzę >:D. Jeff wisiał do góry nogami i próbował się uwolnić. Czas kogoś postraszyć <muhahaha> . Pod ścianą leżały różne narzędzia tortur. Zapamiętać. Jak już skończę to muszę go uwolnić jak najszybciej. Podeszłam, wzięła swoją ulubioną zabawkę czyli ładny (grawerowany!) nóż.
-To nic nie da.- w końcu powiedziałam.
Jeff przestał się szarpać i próbował znaleźć źródło dźwięku, ale za bardzo nie mógł się odwrócić. Ułatwiłam mu zadania i stanęłam przed nim.
-Czego?-odwarknął.
-Miałam się od ciebie kilku rzeczy dowiedzieć.-odpowiedziałam z szatańskim uśmiechem.
-I myślisz, że ci coś powiem.
Odkręciłam go aby miał look na to całe żelastwo.
-Widzisz te ostre rzeczy tam. Jak mi nic nie powiesz będę musiała tego użyć.
Przełknął ślinę.
-I tak nic nie powiem.-uparł się.
-A może cię po prostu zabiję? Weźmiemy sobie kogoś bardziej skorego do rozmów.
Gdy się zamachnęłam krzyknął:
-Nie możesz tego zrobić. Ktoś na mnie czeka!
Oczywiście miałam się zatrzymać, ale zrobiłam to wcześniej niż planowałam.
-Co?-jedyne co wydobyłam z siebie.
-Mówię, że ktoś na mnie czeka, może tylko jedna, ale najważniejsza osoba.
-Niby, która?
-Tego nie muszę ci mówić.-i odwrócił głowę.
-Czyżby ci chodziło o naszego łącznika?-Jane i wyciąganie prawdy >:D.
-Skąd ty...
-A bo wiesz pomyliło mi się wczoraj i ją przypadkiem zabiłam.
-Co?! <łańcuszek dłuuuuuuuuuuugich przekleństw> będziesz gnić w piekle!-i zaczął się szarpać na wszystkie strony..
Kurde wryło mnie. Nie wiedziałam, że aż tak zareaguje. Trzeba będzie to odkręcić. Najpierw go trochę uspokoić. Tak więc odczepiłam go od łańcucha. Spadł na ziemię. Ukucnęłam na jego głową i spojrzałam mu prosto w oczy.
-Dzięki, że się o mnie martwisz, ale ja żyję, kaszalocie.-kaszalot słowo klucz XD.
-Kaszalot...? Jane!-usiadł szybko przy okazji waląc swoją łepetyną w moją, ale jakby sobie z tego nic nie robił (w odróżnieniu ode mnie).
Zaczął przecierać oczy o rękaw. Czyżby mu się pociły. Gdy trochę rozgarnął sytuację.
-Wyglądasz... trochę inaczej.
-Co ty nie powiesz?
-Ale czemu, jak i dlaczego?
-Mnie się nie pytaj, bo sama nie wiem. Jedyne czego jestem świadoma to to że siedzę w ciele naszego łącznika.
-A no wiesz... oni?
-Myślą, że jestem Lory, a u nas myślą, że ona jest mną.
-Dobra, a teraz coś skombinuj, aby mnie stąd wyciągnąć.
-Muszę się skontaktować z Lory. Przez czas mojego myślenia - czyli długo XD - siedzisz tutaj. Nie znasz mnie, w ogóle pierwszy raz w życiu widzisz.
Ten tylko pomachał głową na zgodę. Musiałam potem załatwić sobie całkowitą władzę nad więźniem u Alex i wróciłam do pokoju. Nie mogłam skontaktować się z Lory, więc się trochę wystraszył. Ale po jakimś czasie okazało się, że już spała. O 20. Ona się zdemaskuje jak nic. Ale dobra. Na dzisiaj odpuściłam sobie wielkie ucieczki i po jakimś czasie też poszłam spać.