wtorek, 16 września 2014

Jeff The Killer~27.08.2014r.

Przed przeczytaniem...
Przepraszam, że ten pamiętnik jest tak strasznie opóźniony, no, ale jak Sally siedzi koło ciebie, no to pisanie pamiętnik za bardzo nie idzie....
I zapomniałam także dodać do postu "Kim on jest?" napisu <ZAPOWIEDŹ>. Został on już dopisany. Więc to tyle i zapraszam do czytania ^^

~~

Obudziłem się, a przepraszam OBUDZILI MNIE!  Tak, standardowo o 8.00. Standardowo pukaniem do drzwi. Standardowe śniadanie. Tylko tym razem do jadalni weszła osoba.


(Osoba, jak się później dowiemy, zmieni cały bieg tej historii.)
Wszyscy (prócz mnie, Jane, Slendiego itd) wstali.
-Miło cię znów widzieć. - uśmiechnął się Lucek.
-Wzajemnie... - odpowiedział - spojrzał na wszystkich w jadalni - pokażcie mi łącznik.
Wstrzymałem oddech.
"Kim on do cholery jest i co on chce od Jane?".
Lucek znacząco spojrzał na Jane, a później na mnie. Jego wzrok mówił jedno "Siedź cicho i nic nie rób".
-Wstań. - nakazał Lucek. Chodziło mu o Jane.
Jane powoli wstała. Można było usłyszeć, że ciężko przełyka ślinę.
-A więc...to ona? - zapytał ten koleś powoli podchodząc.
Lucek kiwnął głową.
-Tak, została zarażona. - odparł Alfred - Jeszcze nie wiemy jak szybko rozprzestrzenia się wirus.
-W jakiej sytuacji do tego doszło? - zapytał.
-Szukali oni pewnej osoby i napotkali się na NIEGO. - odparła francuska damulka.
A tak dopiero teraz mi się przypomniało, że z niektórymi osobami KOMPLETNIE się nie znam. No, Lucek musi nam zorganizować jakieś zajęcia integracyjne.
-Więc to tak...widać, że nie próżnował. - facet mówiąc to przyglądał się Jane.
-My też nie czekaliśmy na ich ruch. - zaśmiał się Lucek.
-A właśnie, co z NASZYM łącznikiem? - zapytał ten koleś w płaszczu.
Co? Nasz łącznik? Kto?
-Rozwija się bardzo dobrze, wręcz wspaniale. - odparł facet przyglądając się w dalszym ciągu Jane.
-Kou, przynieś mi papiery. - nakazał Lucek. Emo wstał. Więc on nazywa się Kou. Oooooooo.
-Najlepiej chodźmy wszyscy do salonu. - zaproponował gość w płaszczu. Czyli dupek. Od polecenia: "Siadaj na dupie".

Po chwili wszyscy byli w salonie.
-Hmmmm...- zaczął Lucek.
-O, właśnie, Jeff, mógłbyś pójść po jedno pudło, jest na strychu.
Z ciężkim sercem, ale się zgodziłem.
Wstałem z kanpy i woooolnym krokiem zacząłem iść w stronę strychu. Wolę już iść po te pudło niż siedzieć i ich tam słuchać.
Po chwili dogoniła mnie Jane. Chciałem zapytać co tu robi, ale uprzedziła moje pytanie.
-Co to za facet?
-No wiesz taki bardzo ważny koleś, jakbyś nie zauważyła. My go nazywamy Najsilniejszym.
Tak, dopiero niedawno to sobie uświadomiłem. Tak chciałem wyjść na mądrego przy Jane.
-My też mamy takie coś?
O boże, jej trzeba jeszcze dużo wytłumaczyć.
-A czego odemnie chce?
Gwiazdki z nieba.
-Cóż w pierwszej kolejności pewnie masz zdać raport ze swoich snów i raczej też mu chodzi o odtrutkę.
Ok. Zdecydowałem, że zostanę przy swoim i tak zależy mi na niej.
Dobra Jeff, teraz, albo nigdy.
-Ej, Jane...
-Co?
Mogłaby być trochę milsza, ale...
-Zastanwiałaś się kiedyś, co by było gdyby nigdy nie stało się...no wiesz co.
Czekałem na jej odpowiedź.
Jej odpowiedź nie była niczym dziwnym, przefstawiła mi scenariusz idealnej rodziny i idealnych sąsiadów.
Ale, powiedziała, że my byśmy się tylko zaprzyjaźnili. Tylko przyjaźń?
-Zaprzyjaźnilibyśmy się i tyle?
-Do czego zmierzasz?
-No bo wiesz, yyy, ja...no tego...
Nie mogłem z siebientego wykrztusić
-Jeff, od jakiegoś czasu dziwnie się zachowujesz. Wszystko, ok?
Nieeeeee, oczywiście, że nie.
-No właśnie nie, bo ja...
-Jeff po prostu powiedz co ci ciąży.
-Ale nie umiem, boję się twojej reakcji.
-Zmusiłeś mnie do sukienki, gorszej niż wtedy reakcji nie mam.
Przekonywała mnie. Ok, dobra.
-Nie, nieważne już.
Odpuściłem.
-Jeff!
-No dobra!
Chyba za poźno, aby się wycofać.
-K...- język mi zdrętwiał, na serio. - kocham cię Jane - wydusiłem to z siebie - kocham cię- ulżyło mi - nie wiem jak, czemu i kiedy, ale kocham cię!
Jane uśmiechnęła się lekko.
-Ja też...
Przybliżyliśmy się, nasze wargi się prawie stykały i...i z dołu doszedł nas krzyk Alfred'a: Gdzie do cholery jest łącznik i ten debil!
Ocknęliśmy się i zeszliśmy na dół. Oczywiście trzeba było zacząć się tłumaczyć.
Po wysłuchaniu naszych tłumaczeń Lucek powiedział, że to na dzisiaj koniec, a jutro będzie coś w rodzaju zajęć integracyjnych.
No super, mam się jeszcze bardziej polubić wraz z Dupkiem?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz