czwartek, 11 września 2014

Pamiętnik Jeff The Killer - 26.08.2014r.

Dzisiaj rano usłyszałem pukanie do drzwi. Wstałem i zacząłem się ubierać.

-Otworzysz czy nie?
To był głos Alfreda. Uchyliłem drzwi. On tam stał. Spojrzał się na mnie.
-Najpierw powiedz w jakich celach tu przylazłeś!
-Muszę z tobą porozmawiać na pew...
-Co ja babcia Krysia, że będziesz mi się tu wyżalać?! - przerwałem mu.
-Chodzi o Jane - rzucił krótko. Wpuściłem go natychmiastowo.
Alfred spojrzał na zegarek i wyszedł.
-Wytłumaczę ci później.
Ja także spojrzałem na zegarek. Oh Shit! 7.57. Ten facet w płaszczu nie lubi jak ktoś się spóźnia, więc założyłem bluzę i pobiegłem do jadalni.

Jak zwykle zjedliśmy obiad w milczeniu. Potem wszyscy odeszli do pokoi. Więc ja powędrowałem do swojego. Ale kiedy złapałem za klamkę przypomniało mi się, że Alfred miał mi coś powiedzieć, więc postanowiłem się udać gdzieś w okolice pokoju Jane. A przy okazji ją odwiedzę

Kiedy już łapałem za klamkę pokoju zaczepił mnie Alfred.
-Słuchaj, Jane zostanie dziś wypuszczona.
-To super.
-Zaraz powiesz super jak usłyszysz dlaczego.
Zdziwiłem się.
-Więc tak, obawiam się, że ON ją zaraził.
-Co?! - krzyknąłem.
-Nie tak głośno, bo usłyszy. - skarcił mnie.
-Ok, ok.
-Dlatego chce, abyś się nią zajął. I przy okazji zdobędziesz odtrutkę.
-Czyli ja...
-Tak MASZ spędzać z nią 24h na dobę. Rozumiesz? - przerwał mi Alfred.
Kiwnąłem głową.
-I mów mi wszystko co ci powie Jane na temat snów. Mogą to być wizje lub wspomnienia z przeszłości.
Po tych słowach Alfred spojrzał na mnie ostatni raz i odszedł.
Postałem jeszcze pięć minut pod tymi drzwiami i zapukałem.
-Proszę! - zza drzwi rozległ się głos Jane.
-Gotowa? - zapytałem.
-Tak - odpowiedziała.


Gdy byliśmy już w pokoju Jane usiadł na łóżku.
-Jeff...chciałabym z tobą porozmawiać.
-O czym? - zapytałem.
-Może najpierw o tym...co mi powiedziałeś wczoraj.
Nastała chwila ciszy. Wypakowywałem lekarstwa i inne duperelki Jane.
-A nie wystarczy ci to, co powiedziałem ci wczoraj?
Jane uśmiechnęła się i podeszła do mnie.
-Nie.
-Ale na razie ci to musi wystarczyć, bo ja muszę iść z kimś jeszcze porozmawiać. Jak wrócę porozmawiamy, dobrze?
-Ok - odpowiedziała z niechęcią.
Wyszedłem z pokoju i skierowałem się do pokoju Alfred'a. Zapukałem. Brak odpowiedzi. Jeszcze raz zapukałem. Znowu cisza.
-Chyba go nie ma...
Po paru minutach wróciłem do pokoju.
Jane siedziała na łóżku przekartkowując książkę, która dostałem w głowę.
Uśmiechnąłem się. Wyglądała ślicznie.
-Jeff...- Jane odezwała się po chwili.
Usiadłem obok niej.
-Hm?
-Słuchaj, jaaa...
-Jane co do wczoraj to nie żartowałem, mi naprawdę...
-Tak, tak, ale nie o to chodzi...
-To o co?
-Nooo...
-Nooo?
-Bo ja słyszałam waszą rozmowę, twoją i Alfred'a.
Zamurowało mnie.
-Umrę?
-Nie, Jane, nie pozwolę by to się stało. Z tego da się wyjść.
-Jeff, gdybym tego nie usłyszała to i tak dowiedziałabym się tego od tego tajemniczego głosu.
Spojrzałem na nią.
-Jane, cokolwiek zobaczysz to mi o tym powiedz, rozumiesz? To nie są żarty.
-Tak, tak, wiem.
-Jane słuchaj to nie są żarty, naprawdę nie chcę aby ONI zrobili ci krzywdę.
Jane uśmiechnęła się.
-Nie martw się, dam sobie radę. Ile to już razy podniosłam się po upadku.
Westchnąłem.
-Słuchaj, jak coś będzie się działo dziś w nocy, kiedykolwiek, to zawołaj mnie.
Jane spojrzała na mnie.
-Jeff...
Przybliżyła się. Ja też się przybliżyłem. Byliśmy coraz bliżej.
Nasz usta prawie się stykały.
A TU SLENDI WYWAŻA DRZWI.
-SZATANY! Pomocy!!! - po tych słowach wujek wbił do nas na łózko.
-O widzę, że ciekawe lektury czytacie. Spowiadać się wujaszkowi co tu niecenzuralnego zaszło dzieci.
-Nic... - odpowiedziałem wraz z Jane.
Slendi spojrzał się na nas podejrzliwie.
-Jeszcze was złapie na gorącym uczynku.
=Gdy Slendi wyszedł zaczęliśmy się śmiać.
Taaak, mogłoby się wydawać, że zostanie tak na zawsze.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz